Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 223.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obraźnię, czasem pierwsze brały przewagę; wtedy słuchałem i dumałem tylko, czasem drugie... wtedy nie dość mi już było myśli, szukałem słów, a te same kojarzyły się w spadki rytmiczne i wypływały mi na usta jakąś półgłośną improwizacyją.
Często także gdy matka grać przestała, rozwijałem przed nią świeżo namotany kłębek marzeń i nadziei, kreśliłem jéj plany prac naukowych, jakie przedsięwziąć pragnąłem, lub opowiadałem treść nienapisanych jeszcze poematów. Ona pieszczotliwie wodziła dłonią po moich włosach, całowała mnie w czoło i słuchała z upojeniem, dzieląc najśmielsze złudzenia mojéj młodzieńczéj fantazyi, wierząc mocno, że będę znakomitym uczonym, wielkim poetą, a nadewszystko szczęśliwym. Pragnęła mnie widzieć kochanym, ożenionym i ze swojéj strony przesuwała mi przed oczyma obrazy, w których na pierwszym planie jaśniała piękna postać kobieca, nazywająca się jéj synową i złote uśmiechnięte główki, nazywające się jéj wnuczętami. Na ten temat najchętniéj fantazyjować lubiła. Co do mnie wyznaję, że ta apoteoza domowego ogniska miała we mnie dość umiarkowanego czciciela; byłem zbyt młody, zbyt ambitny, by tęsknić do powszedniéj szczęśliwości rodzinnego życia, zjawisko rzadkie przy poetycznem usposobieniu — miłość nie była znalazła dotąd drogi do mego serca. Nie czułem jéj potrzeby, być może po części dlatego, że poza koleżeńskie-