Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bardzo piękny! Wolałbym, żeby ten mąż nigdy się nie odnalazł!
— I jabym wolała!
Około jedenastéj stary kawaler spoglądał na zegarek, całował powtórnie rękę staréj panny, życzyli sobie wzajem dobréj nocy i rozstawali się ze słowem „do jutra”.
Ale nadeszło jedno takie jutro, w którém się ta obietnica nie spełniła, w którém panna Róża przegrała po trzykroć od deski do deski cały swój repertuar, czekając napróżno, by zwykłe skrzypnięcie drzwiami przerwało jéj w połowie taktu.
Gdy w końcu zapaliła lampę i usiadła przy stoliczku, doznała dziwnego wrażenia, nie ujrzawszy naprzeciwko siebie téj długiéj, chudéj twarzy, którą od tylu lat przywykła była w tém miejscu i o tym czasie widywać. Po raz pierwszy w życiu uczuła, jak straszną rzeczą może być samotność! Dlaczego nie przychodzi? — powtarzała sobie ze słabą jeszcze nadzieją, haftując na kanwie. Dlaczegóż nie przyszedł? myślała przy herbacie, gdy się już przestała spodziewać. W nocy, pytanie to długo jéj zasnąć nie dało, obudziła się téż bardzo późno i w łóżku jeszcze przeczytała przyniesiony z rana bilecik pana Teodozego. Stary przyjaciel donosił, że mu się wczoraj po obiedzie raptem nie dobrze zrobiło, że myślał ciągle, iż to minie i dlatego znać jéj nie dawał, ale że dzisiaj czuje się lepiéj i wieczorem przyj-