Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnosiła samowar i cofała się na palcach, wiedząc, że „państwu” przerywać nie należy.
Ale syczący przyrząd sam przypominał pannie Róży gospodarskie obowiązki, do których niechętnie się zabierała. Zapał do gry walczył w niéj z gościnnością.
— Potrzebaby zaparzyć herbatę — mówiła, podnosząc się powoli z oczyma utkwionemi w biednego króla, na którego czychała.
Rozgorączkowany pan Teodozy przytrzymywał ją za rękę.
— Chwileczkę, tylko chwileczkę — wołał — teraz na mnie koléj, mam świetny pomysł, potém gotowem zapomnieć; zaraz, zaraz, niech się dobrze zoryjentuję, pani tu, bardzo pięknie, bardzo pięknie, a więc... szach królowéj!! a co? ha! ha! złapaliśmy się!
Jakże było odchodzić od szacha! Panna Róża śpieszyła z pomocą drewnianéj monarchini najczęściéj niezbyt groźnie zaatakowanéj; obrana pociągała za sobą pewne zmiany w kombinacyjach, a samowar tymczasem syczał coraz słabiéj, wreszcie przestawał się gotować!
— Anusiu! — wołała panna Róża, gdy nagła cisza powiadomiła ją o katastrofie — dosyp węgli!
To dosypywanie powtarzało się czasem parę razy, stosownie do większego zawikłania sytuacyi. Ostatecznie tryjumfujące „szach mat!” rozcinało węzeł gordyjski — zwyciężczyni szła do imbryka, a zwyciężony chował figury do pudełka, rozwa-