Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 139.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Najszanowniejszy profesor pozwoli przedstawić sobie pana konsyliarza R. — ozwał się doktor, dopędzając ich z jakimś drugim jegomością.
— Będzie mi bardzo przyjemnie — rzekł uczony podając dłoń nowemu znajomemu.
Ten pochwycił ją oburącz, wstrząsnął nią kilkakrotnie, wpatrując się przytém z natężeniem w twarz wielkiego męża, jak gdyby chciał w pamięci wyryć jego rysy, ukłonił się głęboko i odszedł nie powiedziawszy ani słowa.
— Czego ten człowiek chciał odemnie? — zapytał uczony z osłupieniem, widząc, że nikt go oprócz pana Ewarysta nie słyszy, bo i doktor ulotnił się także, zapewne, aby mu znowu kogoś przyprowadzić.
— Chciał doznać tego szczęścia, o którém mówił marszałek i rękę twoję uścisnąć — odparł seryo pan Ewaryst. — Musi być poczciwy człowiek, a że nie złotousty, to nie jego wina. Lepiéj, że milczał, niżby miał co niedorzecznego powiedziéć.
— Oh! masz słuszność! — przyświadczył uczony, otrząsając się na wspomnienie niektórych oracyj.
— Mam zaszczyt przedstawić czcigodnemu profesorowi pana P., obywatela z Królestwa.
— A... bardzo mi miło!
— Pan profesor dobrodziéj na długo do nas? — zagadnął obywatel po chwili milczenia, nie mogąc