Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O, safanduło! safanduło! — zawołał pan Gustaw, darząc tą nazwą doktora, którego sprężystość tak niedawno wychwalał.
Przez cały dzień o niczém inném nie mówiono, tylko o wczorajszych zabawach. Obie partyje prześcigały się w wychwalaniu swoich powodzeń.
Gwelfy opowiadali w obec gibelinów, że jak góry górami, nie było tak przyjemnéj i urozmaiconéj wycieczki, a gibelini opowiadali w obec gwelfów, że jak bale balami, nigdy się tak ochoczo i wesoło nie bawiono.
Zwycięztwo więc nie przechyliło się stanowczo na żadną stronę, ale pozwalało każdéj z osobna uważać siebie za tryjumfującą, a drugą za pobitą.
Najgorzéj na tém współzawodnictwie wyszła neutralna płeć piękna. Panna Martyna dostała okropnego bólu głowy ze zmęczenia, panna Jadwiga niemniéj strasznego bólu gardła z przeziębienia, doktorowa sforsowała sobie nogi, inne panie ponabawiały się katarów, chrypek, kaszlów, a doktor C. odwiedzając swoje pacyjentki, uroczyście zapewniał, że dopóki on tu ordynować będzie, dopóty wycieczki i bale w jednym dniu ze sobą się nie spotkają. Znając jego nieugiętość, możemy być pewni, że słowa dotrzyma.