Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Panna Jadwiga zaś... ach! ta od czasu bukietów, a raczéj od czasu jak je odbierać przestała (bo pan Gustaw dopiąwszy swego, nie widział już potrzeby rujnowania się potajemnie na kwiaty), zrobiła się jeszcze bardziéj sentymentalną i marzącą. „Beznadziejny” ani myślał o zajęciu opróżnionéj przez pana Bronisława pozycyi, tyle tylko, że zaprezentował się na reunionie i odtąd co rano przechodził raz tam i napowrót promenadę przy boku panny Jadwigi, bawiąc ją rozmową, którą nawet sam Platon uznaćby musiał za niewystarczającą do zaspokojenia duchowych potrzeb miłości.
Skutkiem tego panna Jadwiga nauczyła się wznosić często oczy w niebo, jakby zapytując dlaczego Opatrzność zesłała jéj do rozwiązania tak trudną sercową łamigłówkę i teraz również wysłuchawszy przemowy pana Gustawa powiodła wzrokiem po bielonym suficie i odrzekła, że zastosuje się w tym zupełnie do życzenia tatki.
Tatko znów przyjął zaprosiny jak najochotniéj.
— Proszę ja panów moich — mówił wyściskawszy się z nimi po raz wtóry — co może być lepszego dla młodych, jak ot tak cały dzień na świeżém powietrzu, na swobodzie, w ruchu. I tu niby człowiek szwęda się ciągle, ale na co się to zdało, kiedy to tylko ubieraj się, przebieraj się, inaczéj na wody, inaczéj do obiadu, inaczéj po obiedzie. Ja powiadam, Jadwiniu, że taka kuracyja to zdrowie odbiera zamiast czego. Więc to jutro, jutro?