Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Martyna również ujęta głoszonemi dokoła pochwałami, coraz łaskawszą okazywała się dla tego, który był ich przedmiotem.
W niespełna dwa tygodnie w panu Gustawie zaszła taka zmiana, jakiéj w nim lata nie dokonały. Stał się tém, czém być pragnął: wyrocznią młodzieży, któréj imponowała rzutkość i szastanie pieniędzmi i ulubieńcem kobiet, którym nadskakiwał, żadnéj nie wyróżniając, bo i o względy panny Martyny starał się z pewną monszalancyją, czém je sobie właśnie najbardziéj jednał.
Przewróciło mu się téż w głowie zupełnie. Z wesołego, dobrodusznego chłopca, stał się zarozumiałym arogantem, a ważność, jaką do odgrywania roli jeune premiera przywiązywał, czyniła go śmiesznym w oczach bezstronnych obserwatorów, których tam zresztą było niewielu.
Doszedł do tego, że sobie wyobraził, iż bez niego nic się stać nie może i gdy projekt łaski jego nie znalazł, mówił tylko: „Ja się do tego nie mięszam” — będąc pewnym, że w takim razie sam przez się upaść musi.
— Coś taki skwaszony? — zagadnął pana Teofila, który należał do najgorętszych jego zwolenników.
— Dyjabli mnie biorą ze złości — odparł ten energiczny młodzieniec. — Wiesz ty czego się dziś dowiedziałem.
— Cóż takiego?
A to jednemu z tych łowców, wiesz, temu X.,