Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy zaś szczęśliwie szał go ominie,
Znów się zakochać w pannie Martynie.
Więc póki starczy miodu i wina,
Niechaj nam żyje panna Martyna.

— Bra... a..wo! — krzyknęli wszyscy aż się szyby zatrzęsły.
Wtém oberkelner ukazał się w sali i przystąpił do stołu z zakłopotaną trochę twarzą.
— Proszę wielmożnych panów — zaczął nieśmiało.
Musiał jednak parę razy powtórzyć tę inwokacyję, zanim go usłyszano.
— Cóż tam takiego?
— A to proszę wielmożnych panów, ten pan chory co leży tu w numerze o ścianę, spać nie może i...
Przecie my go usypiać nie będziemy — przerwał pan Teofil. — Niech zażyje morfiny!
— Kiedy on powiada, że wielmożni panowie tak hałasują, więc prosi...
— Zjadł sto dyjabłów! — zawołał pan Teofil. — Cóż to, w klasztorze jesteśmy. Powiedz mu odemnie, że jak ja zachoruje, a on będzie zdrów, to niech sobie hałasuje, ile zechce.
Strzeczak odszedł jak zmyty, ale przerwana wesołość uciszyła się jakoś. Padł na nią niewidzialny cień téj sąsiadującéj z nią choroby i cierpienia.
— Licho nadało — mruknął pan Teofil — takem się zirytował na tego błazna, że mnie już do wszystkiego ochota odpadła.