Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

włosami zmiótł okruszyny z obrusa. — Czy pan hrabia nie ma jeszcze co do rozkazania?
— Nie nazywaj mnie hrabią, mój Strzeczak. Nie lubię tego tytułu — odparł pan Gustaw, dając tém samém do zrozumienia, że miałby do niego prawo, co było bardzo dyplomatycznym krokiem, bo zadawalając próżność, nie sprzeciwiało się wręcz prawdzie.
— Powiedzno mi — dodał po chwili — czy tu naprawdę tak dużo osób? Jakoś ich nie widzę.
— A bo proszę jaśnie pana, dzisiaj pierwszy pogodny dzień od dwóch tygodni, więc wszyscy się rozjechali na wycieczki — ale niech jaśnie pan wejdzie tu za parę godzinek, to dopiero roić się będzie! U nas, proszę jaśnie pana, wszyscy panowie się stołują — samo arystokratne towarzystwo, a w tamtych hotelach, to zwyczajna, z przeproszeniem, hołota.
Że zaś do powrotu owego arystokratycznego towarzystwa było jeszcze daleko, pan Gustaw poszedł przeto rozgościć się i wypocząć w swoim „umeblowanym z gustem salonie,” który był sobie najzwyczajniejszą, dosyć obszerną izbą, tyle tylko, że mającą sufit zamiast pułapu i niewyraźny ślad czerwonéj niegdyś zaprawy na zbitéj z desek podłodze. Gust umeblowania za to był najświeższéj mody, każde bowiem krzesełko miało inny kształt i obicie, a estetyczne wrażenie téj rozmaitości potęgował jeszcze stół jesionowy przed palisandrową kanapą, oraz łóżko au naturel z heblowanego