Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 023.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szaty. Adamek i jego towarzyszka szli prędko, przesuwając się wśród tłumów cichą falą, pod cmentarnym murem płynących. Raz tylko zatrzymali się przy dziewczynie, która sprzedawała zielone krzyżyki i girlandy. Pomywaczka wzięła ich cztery i chciała iść daléj, gdy Adamek poprosił ją nieśmiało, aby mu także jeden kupiła. Nie spytała go już po co? bo od rana była milczącą jak kamień, zapłaciła tylko za piąty wianek, i dziecko przewiesiło go sobie na ręku z bladym uśmiechem. Biedny podrzutek! Wyobrażał sobie, że i on również ma jakiś swój grób, który idzie przystroić i dziwnie miło mu było pomyśléć, że ludzie widząc go niosącego wianek toż samo myśleć będą. Miéć coś wspólnego z drugimi, choćby nawet w cierpieniu, jest czasem smutną pociechą dla osamotniałéj duszy.
W chwilę potém pomywaczka z Adamkiem byli już na Powąskach. Z kaplicy gdzie się msza odprawiała rozlegało się właśnie poważne, posępne „memento mori” i rzekłbyś, że wszystko dokoła pochwyciło te wyrazy i odbijało je długiem, nié skończoném echem. „Memento mori” powtarzały żółtawe języki lampek płonących na mogiłach, „memento mori” wołał na przechodniów każdy krzyż i grobowiec, „menento[1] mori” szeptał wiatr, wędrujący w górze po nagich gałeziach[2]. Adamek choć nie rozumiał po łacinie pojmował doskonale tę mowę tajemniczą i przejęty nią, z religijném poszanowaniem i cichutko stąpał wśród tych, któ-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być memento.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być gałęziach.