Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wodź ty mnie na pokuszenie — szepnęła — dość ja się już nacierpiała z kochania.
I dziecko zrozumiało, że już na nic się nie zda nalegać dłużéj.
Scena ta miała miejsce w dzień Wszystkich Świętych, który w życiu Adamka po raz dziewiąty się powtarzał. Tegoż wieczora, pomywaczka, kładąc się spać, rzekła do niego:
— A sprawiaj się tu jutro grzecznie, bo mnie nie będzie. Państwo mi pozwolili, idę na cały dzień na Powąski.
— To i ja z panią pójdę.
— Po co? — nikogo tam niemasz.
— A gdzie ja mam kogo? — odparł posępnie Adamek.
— No, no, już zaczynasz swoje. Pójdziesz zresztą, kiedy ci się żąda, a teraz śpij.
Nazajutrz po dziesiątéj godzinie zrana kobieta w czarnéj, grubéj odzieży, z twarzą bladą, surową — i delikatne, białe chłopię, o wielkich, smutnych oczach mijali powąskowskie rogatki. Nad czerniącą się kilkodniowém błotem ziemią, wisiały brudno-szare obłoki, z których wiatr, jak z niedobrze wyżętéj bielizny strząsał od czasu do czasu ciężkie krople deszczu. Stosy zżółkłych liści niby wieńce grobowe okrążały pnie drzew obnażonych; wrony, kracząc niemile, podlatywały na mokrych polach, obciągniętych mgłami — wszystko było smutne, natura, jakby wiedząc o święcie umarłych, przybrała się na nie w najposępniejsze swoje