Strona:PL Hans Christian Andersen-Tylko grajek tom II 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do mojej piersi przytulona, trzeba żebyś wierzyła w Madonnę i jej się pokłoniła!
Naomi objęła go za szyję i oddała miłosny pocałunek. — Twoja żona jakiś czas jeszcze musi nosić wąsy! — rzekła z uśmiechem. — Jako Duńczyk Krystyan nie lękam się skakać na koniu. Ale zawsze ty większe odemnie zrobisz szczęście; o mało co ci tego nie zazdroszczę.
— O! — zawołał Władysław — jabym ci może nie darował, gdybyś większe zjednała sobie oklaski odemnie!
Na korytarzu słychać było idących. — To goście na wesele! — rzekł gospodarz — jutro tu u nas w mieście wspaniałe ma być wesele. Są to jacyś państwo z Lubeki, a między niemi jest także kilku marynarzy.
Gdy później Naomi ze świecą w ręku przechodziła przez korytarz, nadszedł jeden z gości, niski, otyły mężczyzna z wesołem obliczem; pewnie i on cieszył się na jutrzejsze wesele. W ręku trzymał świecę i szedł wprost ku Naomi; w tem wietrzyk zagasił jego światło, lecz Naomi dosyć go widziała, by go poznać: był to Piotr Wik. Zapłoniła się po same uszy, lecz zaraz pocieszyła się tą myślą, że on jej niezawodnie nie poznał; jakżeby też wpadł