Strona:PL Hans Christian Andersen-Matka, Anioł, Sosna 13.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozwól wyrwać roślinki z ziemi, ale zagroź, że powyrywasz wszystkie inne kwiaty. Tego się będzie bała, gdyż jest odpowiedzialna przed Panem Bogiem za ich życie i niewolno jej zniszczyć żadnego, dopóki nie otrzyma na to pozwolenia.
Wtem przebiegł mroźny powiew po ogrodzie, i niewidoma zgadła, że to śmierć powraca.
— Skąd się tu wzięłaś? — spytała zdziwiona. — Jak mogłaś znaleźć drogę i przybyć tak prędko, prędzej ode mnie?
— Jestem matką — odpowiedziała nieszczęśliwa.
Śmierć wyciągnęła do bławatka długie, kościste palce, lecz matka osłoniła go obu rękami, starając się nie dotknąć żadnego listeczka. Wtedy śmierć dmuchnęła chłodem na jej ręce, i opadły bezwładne, jak dwie skorupki lodowe.
— Mnie nie zwyciężysz — rzekła.
— Bóg cię zwyciężyć może.
— Pełnię tylko Jego wolę. Jestem Bożym ogrodnikiem i pielęgnuję tutaj Jego kwiaty, dopóki każe; a potem przesadzam je stąd do piękniejszego, rajskiego ogrodu, w dalekim, nieznanym kraju. Nie mogę ci powiedzieć jednak, co się tam z niemi dzieje.
— Oddaj mi dziecko moje! — zawołała matka. Oddaj mi je natychmiast! — I z jękiem upadła i płakała głośno, boleśnie.
Nagle podniosła się i pochwyciła dwa piękne kwiaty, które rosły blizko.
— Oddaj mi dziecko moje! — powtórzyła — bo wyrwę i poniszczę te rośliny. Zniszczę wszyst-