Strona:PL Hans Christian Andersen-Matka, Anioł, Sosna 08.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Staruszek skinął głową jakoś dziwnie i nic nie odpowiedział. Po twarzy kobiety łzy spływały powoli, pochyliła głowę i zasnęła...
Przez trzy dni i trzy noce czuwała przy dziecku, a teraz zasnęła na jedną chwileczkę. Zbudziła się natychmiast przestraszona, drżąc z zimna.
— Co to jest? — zapytała, oglądając się na wszystkie strony. Staruszek zniknął i dziecka nie było w kołysce: zabrał je z sobą.
Stary zegar w kącie odezwał się głuchem mruczeniem, ciężka waga osunęła się do samej ziemi i — bum! upadła. Stary zegar stanął.
Biedna matka z krzykiem wybiegła z pokoju, wołając dziecka swego.
Ale nikogo nie było w ulicy, tylko śnieg biały, miękki.
Pod ścianą jednak siedziała kobieta w długiej, żałobnej sukni.
— Nie wołaj nadaremnie — rzekła cichym głosem. — Śmierć była w twoim domu, widziałam, jak wychodziła stamtąd z małem dzieckiem; zabrała je; biegnie ona prędzej od wiatru i burzy, a co raz weźmie, tego nie zwraca już nigdy.
— Powiedz mi tylko, którą drogą poszła — pyta nieszczęsna matka. — Powiedz tylko, w którą stronę, a znajdę ją, znajdę!
— Wiem, w którą stronę poszła — odparła czarno ubrana kobieta — mogę ci wskazać jej drogę, ale musisz mi przedtem zaśpiewać wszystkie te śliczne piosenki, które śpiewałaś codzień przy kolebce swego dziecięcia. Polubiłam je bardzo; jestem ciemną nocą i przychodziłam tu co wie-