Strona:PL Hans Christian Andersen-Kwiaty Idalki 10.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niby skrzydełkami. Wtedy zaczęły fruwać. A ponieważ były grzeczne, pozwolono im fruwać dzień cały, zamiast siedzieć cicho na łodyżce; tym sposobem nabrały wprawy, a płatki ich stały się naprawdę skrzydełkami. Sama to widziałaś zresztą.
— Ach, tak! ach, tak! — szeptała zdumiona Idalka.
— Może być zresztą, że kwiaty z Botanicznego ogrodu nie były dotąd nigdy w królewskim zamku i nie wiedzą, że tam się można w nocy tak dobrze zabawić. Dlatego coś ci powiem; — to się dopiero zdziwi profesor botaniki, który tu obok mieszka! Znasz go przecież? Kiedy będziesz w jego ogródku, szepnij któremu kwiatkowi o balu w królewskim zamku, on to opowie innym, i wszystkie tam polecą. Pan profesor przychodzi sobie do ogrodu, a tu niema ani jednego kwiatka! I nie będzie wiedział, gdzie mu się podziały.
— Ale jakżeż kwiatek powtórzy to innym? Przecież kwiaty mówić nie umieją!
— Nie umieją mówić — odpowiedział Fredzio — ale się doskonale porozumiewają znakami. Czy nigdy nie widziałaś, gdy wietrzyk zawieje, jak one nachylają się ku sobie, dotykają się główkami, a wszystkie zielone listki trzepoczą przytem w różne strony? Tak właśnie rozmawiają. I to wszystko jest dla nich równie zrozumiałe, jak dla nas głos i wyrazy.
— A profesor czy rozumie te ich znaki?