Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 349.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że można było z góry obliczyć, kiedy staną najwyżej, a kiedy najniżej. Na środku największej sali lodowej leżało zamarznięte jezioro, popękane na tysiączne kawałki, jeden zupełnie podobny do drugiego. Na samym środku tego jeziora siadywała zawsze Królowa Śniegu, ile razy przebywała w domu.
Mały Janek był cały siny, a nawet czarny od zimna, on sam jednak tego nie czuł, bo mu Królowa wycałowała mroźne dreszcze, a serce jego podobne było do martwej bryły lodu. Dźwigał on ostrokańczaste i płaskie kawały lodu, starając się wszelkiemi siłami spoić je ze sobą, zupełnie tak samo, jak małe dzieci na wsi układają koło siebie kamyczki, lub patyczki. Robił nawet z tych kawałków figury, będące całym wyrazem pisanym, lecz nigdy mu się nie udawało złożyć tego jednego słowa, które koniecznie złożyć pragnął, a mianowicie słowa: „Miłość.“ A Królowa Śniegu powiedziała mu kiedyś tak: „Jeżeli potrafisz ułożyć to słowo, będziesz panem swojej woli, a ja daruję ci cały świat i nowe, piękne łyżwy.“ Ale Janek ani razu nie mógł ułożyć „miłości.“ — „Teraz polecę do ciepłych krajów! — rzekła Królowa Śniegu — zajrzę tam do moich czarnych garnków!“ Czarne garnki, to były góry, ziejące ogniem, czyli wulkany. „Pobielę je cokolwiek śniegiem!“
I odleciała Królowa Śniegu, a Janek został sam jeden w ogromnej, długiej na sześć mil, wysokiej jak najwyższa góra, a pustej zupełnie sali; przypatrywał się kawałkom lodu i myślał, siedząc tak spokojnie i nie ruszając się wcale, że mógłby kto przypuścić, iż chłopiec zmarzł na dobre.
Wówczas to właśnie mała Marysia weszła przez dużą bramę do pałacu. Wiały tu przejmujące wiatry, lecz