Ta strona została uwierzytelniona.
— To sen! — szepnął ze smutkiem. — Najpiękniejsza chwila mego życia! Pozwól mi jeszcze tak marzyć, o Boże!
I zamknął oczy.
I znów zasnął — i marzy.
Nad ranem śnieg spadł duży, wiatr miotał nim mroźny, — Kanut spał.
Szeroką drogą ludzie idą do kościoła; pod starą wierzbą siedzi czeladnik wędrowny. Zmarzł, nie żyje. Pod starą wierzbą usnął, jak w dzieciństwie, ale — na wieki.