Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 279.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieli w oczach, kiedy stali naprzeciw siebie, trzymając się za ręce.
A potem tyle pytań! tyle do opowiadania! O rodzicach; o starej wierzbie. O niczem nie zapomniała. Nawet o piernikowych lalkach rozmawiali, ich stałej miłości i okrutnym losie.
Joasia się śmiała, ale Kanutowi serce biło bardzo mocno. W każdym razie nie była dumną: na jej życzenie rodzice zatrzymali Kanuta na wieczór, Joasia sama nalewała mu herbatę, rozmawiała wesoło. Potem czytała głośno taką piękną książkę, jak gdyby ją wyjęła z jego serca. Nakoniec zaśpiewała. Słuchając, Kanut nie mógł się od łez powstrzymać, ale Joasia uścisnęła go za rękę i powiedziała:
— Jesteś dobrym chłopcem, masz serce. Takim zostań.
A ojciec przy pożegnaniu rzekł do niego:
— No, teraz nie powinieneś o nas zapominać, spodziewam się, że zobaczymy cię niedługo.
Aż za tydzień! pomyślał Kanut, ale co dzień wieczorem, gdy skończył robotę, szedł na przechadzkę, naturalnie na ulicę, gdzie mieszkała Joasia. Miło mu było patrzeć na jej oświetlone okno, a raz nawet wyraźnie widział jej główkę przez szybę.
W niedzielę jej powiem, że musi zostać moją żoną — myślał sobie, — nie chcę, żebyśmy zmarnowali życie, jak piernikowe lalki. Jestem wprawdzie dopiero czeladnikiem, ale nie lękam się pracy i niedługo zostanę majstrem. A wtedy się pobierzemy.
Ale w niedzielę Joasia była zaproszoną z rodzicami na wizytę i musiała mu o tem powiedzieć. Jaka szkoda!