Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 265.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nakoniec ludzie zaczęli rozmawiać o tajemniczym dźwięku, który nie był przecież złudzeniem, choć niewiadomo, skąd pochodził, skoro go słyszało tylu. Bardzo wiele osób żartowało z tej historyi, dowodząc, że nigdy, pomimo uwagi, nigdy nie słyszeli podobnego głosu ani o zachodzie ani o wschodzie słońca.
— A jednakże coś dźwięczy — odpowiadali inni. — Tylko — czy to dzwony? Czy kościelne? Czy naprawdę płyną z tego cichego lasu? Dźwięk jest jakiś dziwny, dziwnie potężny, silny, chociaż niby daleki.
Możnaby to sprawdzić.
Bogaci i biedni zapragnęli jednocześnie udać się do lasu, jedni wyruszyli powozami, piechotą drudzy. Droga okazała się jednak daleką i wielu powróciło zniechęconych, a inni znalazłszy się pośród zieloności i rozkosznego cienia, poprzestali na wypoczynku. Przyjemnie było leżeć na mchu miękkim, pod giętkiemi gałązkami brzóz płaczących, przez które przedzierały się promienie słońca. Jakiś cukiernik z miasta rozpiął tu swój namiot i sprowadził słodki towar. Drugi zrobił to samo, ale nad namiotem zawiesił dzwonek, bardzo zgrabny i świecący, aby mu wabił gości.
Po powrocie do domu, wszyscy zapewniali, że wycieczka do lasu jest przyjemną; trzy osoby utrzymywały, że przebyły go aż do końca, nie zważając na utrudzenie i przeszkody; dźwięk dzwonu słyszały ciągle i wyraźnie, lecz tam zdawało im się, że pochodzi z miasta. Ktoś napisał nawet bardzo ładną piosnkę, porównywając dzwon do głosu matki, śpiewającej dla swego dziecka.
Dowiedział się nakoniec i król tego kraju o tajemniczym dzwonie, więc kazał ogłosić, że kto naprawdę wy-