Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 254.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

blasku, — ale jestem przezorny. Człowiek przedewszystkiem musi być cierpliwy i przezorny.
— Więc cóżeś w końcu ujrzał? — zapytał uczony.
— Wszystko, panie, i to ci pragnę opowiedzieć, ale — doprawdy, to nie duma z mojej strony — lecz jako człowiek wolny, z mojem wykształceniem, nie mówiąc o stanowisku, majątku, stosunkach, doprawdy chyba mam prawo wymagać, abyś mi pan „ty“ nie mówił?
— Ach, przepraszam! — rzekł uczony. — Rzeczywiście! To stare przyzwyczajenie, na które nie zwróciłem uwagi. Masz pan zupełną słuszność, postaram się pamiętać o tem, tylko mi opowiedz wszystko, co widziałeś u Poezyi.
— Najchętniej — rzekł cień — wszystko, bo wszystko wiem przecież i wszystko sam widziałem.
— Więc jakże tam było dalej? — Jak wyglądało Jej mieszkanie? — pytał uczony z niezmiernem zajęciem. — Czy przypominało cichy gaj cienisty, czy świątynię? Czy niebo gwiaździste widziałeś nad sobą, z tem uczuciem, że stoisz na wysokiej górze?
— Wszystko to, wszystko razem — rzekł cień. — Wprawdzie nie poszedłem dalej, bo jak panu wiadomo, światło tam oślepia, lecz z przedpokoju wszystko widać bardzo dobrze. Wygodnie mi tam było w tym półmroku; widziałem wszystko i wiem teraz wszystko. Niedarmo przebywałem na dworze Poezyi.
— Ale cóżeś pan widział na nim? Czy bogowie przeszłości przechadzają się po wielkich salach? Czy przebywają w nich bohaterowie, otoczeni blaskiem sławy? Czy niewinne dzieci igrają wesoło, opowiadając sobie sny cudowne?
— Zapewniam pana przecież, że tam byłem, więc