Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 231.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ tę książkę przysłał mi sam Dalaj-Lama — zawołał cesarz — więc baśni w niej niema, a kłamstwa być nie może. Chcę usłyszeć słowika. Żądam, aby dziś jeszcze został mi przedstawiony; obdarzę go najwyższą łaską; — a jeżeli go nie odnajdziecie, cały dwór po wieczerzy zostanie skazany na bambusową chłostę.
— Tsing-pe — odparł szambelan i zaczął na nowo przebiegać korytarze, sale, galerye i schody. Za nim biegł cały szereg dworzan i urzędników, gdyż nikt nie miał ochoty na bambusową chłostę.
Lecz nic nie mogli się dowiedzieć o słowiku, którego wielbił świat cały. W pałacu cesarskim nie wiedziano o jego istnieniu.
Nakoniec zapytali o niego ubogiej dziewczynki, pomywaczki u cesarskiego kuchcika, którą przypadkiem spotkano na drodze.
— Jakżebym mogła nie znać słowika? — odparła. — Jakżebym mogła nie znać jego śpiewu! Słyszę go co dzień, gdy niosę wieczorem resztki z kuchni dla chorej matki. Siadam wtedy w lesie, albo nad brzegiem morza i słucham, słucham go bez końca i nie mogę odejść, bo tak mi przyjemnie i słodko, że łzy płyną z oczu, jak gdyby mię matuchna całowała.
— Słuchaj — przerwał szambelan — dostaniesz miejsce nadwornej kucharki i wyrobię ci prawo patrzenia przez szparę, jak cesarz obiaduje, jeśli nas zaprowadzisz do słowika, który musi być dziś wieczorem przedstawiony u dworu.
I natychmiast ruszyli wszyscy za dziewczynką do lasu, gdzie śpiewał słowik.
Uszli już dość daleko, kiedy ryknęła krowa.
— Oho! — zawołał z radością szambelan. — Słyszy-