Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jadą już, jadą! — krzyczały obydwa.
— Podaj mi koronę i usuń się z drogi, abym stanął w blasku księżyca — rzekł śpiesznie Król Olch do córki.
Stary Kobold wjeżdżał właśnie na pagórek, córki królewskie witały go tańcem i zarzucając nań szal księżycowy, kłaniały się do samej ziemi.
Kobold z Dovre zamiast czerwonej czapeczki, miał koronę z lodu i szyszek lakierowanych sosnowych; zresztą był ubrany ciepło i wspaniale, ciężkie niedźwiedzie spływały mu z ramion, futrzane buty do kolan sięgały. Za to synowie byli bez kaftanów, koszule mieli rozpięte u szyi, a szelek nie używali zupełnie; oznaczało to wszystko, że są zdrowi i wytrwali.
— Czy to ma być wyżyna? — spytał młodszy, palcem wskazując olszowy pagórek — u nas, w Norwegii, takie kretowiska nazywamy po prostu dziurą.
— Chłopcy! chłopcy! — strofował ojciec. — Dziura przecież jest wklęsła, a każda wypukłość nazywa się wyżyną. Czyż oczu nie macie?
Ale synowie nie byli skruszeni, — jedno tylko podobało im się tutaj, że z każdym rozumieli się od razu i rozmawiać mogli swobodnie.
— Dlatego też lepiej nie gadajcie wiele — przezornie napominał stary ojciec — po co wszyscy mają wiedzieć, żeście głupi?
W tej właśnie chwili weszli do groty królewskiej, gdzie całe towarzystwo już było zebrane, a zgromadziło się z taką szybkością, jak gdyby wiatr je przyniósł na swych bystrych skrzydłach.
Lecz wszystko dla każdego było już przygotowane i nikt na brak wygody uskarżać się nie mógł. Wodnika z córką umieszczono w wielkich kubłach, pełnych wody,