Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 206.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słyszał też niemało. Wprawdzie biedne stworzenie nie ma wcale oczu, więc nic nie widzi, ale słuchać umie i macać także. Król olch się spodziewa znakomitych gości, gości z dalekich krajów, tylko niewiadomo kiedy. Glista nie umiała mi tego powiedzieć, a może i nie chciała. Wszystkie błędne ogniki zostały wezwane na pochód uroczysty ze światłami; wszystko złoto i srebro, którego niemało znajduje się w pagórku, czyszczą i wystawiają na światło księżyca.
— Co to być mogą za goście? — pytały ciekawie jaszczurki. — Co to wszystko ma znaczyć? Słyszycie, jak znów huczy? Słyszycie, jak brzęczy?
W tej samej chwili pagórek olszowy otworzył się i z wnętrza pustego wybiegła niemłoda już Olszanka. Mknęła jak mgła leciuchna, ścigana wietrzykiem, na czole miała serce bursztynowe na znak godności swej i pokrewieństwa z rodziną Króla Olch, w domu którego zastępowała miejsce gospodyni. Ach, jak pręciutko biegła, a prosto nad morze, pewno do Kruka-Ducha z przestrzelonem skrzydłem.
Rozumie się. Natychmiast sam zjawił się przed nią, a Olszanka mówić zaczęła:
— Zapraszam cię do Króla Olch na noc dzisiejszą, do pagórka olszowego, — ale czybyś nie zechciał oddać nam wielkiej przysługi i poroznosić dalej zaproszenia? Nie masz teraz nic do roboty, a u nas tyle zajęcia. Będą goście znakomici, starzy przyjaciele, czarodzieje, nic dziwnego, że Król wystąpić pragnie.
— Kogóż mam zaprosić? — pytał Kruk-Duch ze skrzydłem przestrzelonem.
— Na wielki bal prosimy wszystkich, nawet ludzi, jeżeli mówią przez sen, albo posiadają jaki talent, który