Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Westchnęła ciężko, lecz płakać nie mogła, — Syreny łez nie mają.
— Ale tamta służy w świątyni, sam mówi; więcej nie spotka jej w życiu zapewne; a ja tu jestem przy nim, widzę go codziennie, kocham go, życie oddałabym chętnie za jego szczęście!
— Królewicz się żeni — zaczęto szeptać w zamku. — Jedzie w odwiedziny do sąsiedniego króla, aby poznać młodą królewnę. Wesele będzie wkrótce. Jedzie ze świtą liczną i wspaniałą, na wspaniałym okręcie. Będzie niedługo wesele.
Syrena uśmiechała się na to łagodnie i potrząsała głową; znała lepiej od innych serce Królewicza i wiedziała, co myśli.
— Muszę wypełnić w tem wolę rodziców — powiedział do niej — i odwiedzić króla, sąsiedniego monarchę, który ma piękną córkę. Rodzice pragną, ażebym ją poznał, choć nie mają zamiaru przymuszać mię do małżeństwa. Nie wiedzą, że kocham inną i tej kochać nie mogę. Wolałbym już zaślubić ciebie, złote dziecię, która mi ją tak bardzo przypominasz.
Pogładził złote włosy ślicznego dziewczęcia, ucałował białe jej czoło i uśmiechnął się tak dobrotliwie, iż zaczęła marzyć o niezmiernem szczęściu pozyskania duszy ludzkiej nieśmiertelnej.
— Morza się nie obawiasz, prawda mała? — spytał, kiedy oboje stali na wspaniałym statku i płynęli do państwa sąsiedniego króla. Książę opowiadał milczącej dziewczynie o przebytych podróżach, burzach, ciszy morskiej, rybach i dziwnych potworach, żyjących na dnie otchłani, które widują nurkowie, — a ona uśmiechała się tylko słuchając: któż lepiej od niej znać mógł tajemnice morza?