Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ojca w koronie z ogromnych pereł i krwawych korali. Oboje wyciągnęli do niej ręce, ale nie śmieli się zbliżyć do lądu, jak młode, odważniejsze siostry.
Codziennie droższem stawało się Królewiczowi nieme dziewczę, które znalazł przed pałacem o wschodzie słońca, co dzień bardziej je kochał, ale tak, jak się kocha miłe, dobre dziecko. O tem, ażeby z niej zrobić królowę, nie myślał nigdy. A przecież musiała być jego żoną, ażeby otrzymać część duszy nieśmiertelnej, inaczej zamieni się w pianę, kiedy on inną zaślubi.
— Czyż mię nie kochasz? — pytały jej oczy, gdy gładził pieszczotliwie jej włosy złociste, albo całował śliczne, białe czoło. — Czy mię nie kochasz nad wszystko na świecie?
— Kocham cię bardzo — odpowiadał książę — bo masz najlepsze serce i podobną jesteś do dziewczęcia, które widziałem raz tylko i zapewne nigdy więcej nie zobaczę. Płynąłem raz okrętem, który rozbiła burza; fale wyrzuciły mię na brzeg nieznany, u stóp świątyni, gdzie pełniła służbę gromadka dziewcząt. Najmłodsza z nich przypadkiem znalazła mię na piasku i ocaliła mi życie. Widziałem ją tylko dwa razy, ale ją jedną mógłbym kochać na tym świecie więcej, niż wszystkich ludzi. Tyś podobna do niej i przy tobie czasem o niej zapominam. Ona służy w świątyni, więc dla mnie stracona; ty mię pocieszasz po niej i dlatego nigdy nie rozstanę się z tobą.
Więc nie wie, że to ja mu ocaliłam życie! — pomyślała Syrena. — Nie wie, że ja go wyniosłam z wód toni i złożyłam na brzegu, gdzie stała świątynia. Widziałam przecież wszystko, ukryta za skałą, z pianą morską na włosach; widziałam to dziewczę, które kocha więcej ode mnie.