Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 180.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u ramion. A nikt nie wiedział, jaki ból straszliwy sprawia jej każde najlżejsze stąpnięcie.
Nakoniec książę skinął, aby odpoczęła, pogłaskał ją łaskawie po złocistych włosach, powiedział, że ją zatrzyma przy sobie i pozwolił jej sypiać u drzwi swej komnaty, na aksamitnej czerwonej poduszce.
Królewicz lubił biedne nieme dziewczę, — kazał je zrobić piękną amazonkę i jeździła z nim konno. Na pysznych wierzchowcach mknęli jak wiatr przez pola i łąki zielone, przesuwali się przez lasy cieniste, gdzie na zielonych ścieżkach figlarne gałązki zagradzały im drogę. Ptaki śpiewały im pieśni nieznane, kwiaty pachniały, woda szemrała w strumieniu.
To znów wdzierała się z księciem na góry, wyżej i wyżej, choć białe jej nóżki we krwi broczyły i budziły litość. Ona śmiała się z tego i szła coraz wyżej, aż ponad chmury, które płynęły pod nimi, jak stada ptactwa, odlatującego w dalekie kraje.
Za to gdy noc nadeszła i wszyscy zasnęli w zamku królewskim, ona wstawała cichutko z purpurowej poduszki i biegła nad morze. Tu siadywała smutna na szerokich schodach i zanurzała w chłodnej morskiej wodzie nogi, palące ją niby dwie rany.
I siedząc tak, myślała o swojej ojczyźnie, o wszystkich, których zostawiła w głębi.
Razu jednego wypłynęły z toni wszystkie jej siostry; trzymały się za ręce i śpiewały smutnie, bujając się na fali. Skinęła na nie — poznały ją zaraz i podpłynęły, aby opowiedzieć, jak jej żałują, jak smutno im bez niej.
Odtąd Syreny co noc przypływały, aby zobaczyć siostrę, a razu jednego ujrzała w dali nawet starą babkę, która już cały wiek nie wypływała z morskiej głębiny,