Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ustawiono drzewko na środku pokoju, w dużem drewnianem naczyniu, pełnem piasku, ale tego nie było widać, gdyż naczynie osłonięto zieloną materyą, a pod niem na podłodze był kwiecisty kobierzec. Wtedy dopiero zaczęła sosenka odczuwać znowu szczęście. Drżała z radości! Co to z nią będzie teraz? Panienki i służba przystrajały ją i zdobiły na wyścigi; wieszano na jej zielonych gałązkach siatki złociste, pełne prześlicznych cukierków, pierniki, jabłka złocone, orzechy, różnobarwne błyskotki i cukierki, nici złote i srebrne, podobne do promieni słońca, cudowne lalki, podobne do dzieci, świeczki i ptaszki, a na najwyższej gałązce umieszczono gwiazdę srebrzystą!
Wyglądała tak wspaniale, że naprawdę opisać trudno; wróble miały słuszność zupełną.
— Wieczorem będzie daleko piękniejsza, gdy zapalimy świeczki — mówiono dokoła, a drzewko traciło przytomność ze szczęścia.
— Ach, żeby ten wieczór nadszedł już! — wzdychało. — Ach, żeby zapalono moje świeczki! I co to wtedy będzie? Co się stanie? Może sosny przyjdą z lasu patrzeć na mnie? A wróble będą zaglądały w okna! I wszyscy podziwiać będą moją piękność i moje szczęście! A potem? Czy tu wrosnę mocno w to naczynie i stać będę lato i zimę taka piękna i strojna!
Pięknie marzyła sobie o przyszłości, ale tymczasem bolała ją kora, a tęsknota za lasem sam rdzeń przenikała.
— To nic — myślała sosna — to przeminie.
Wieczorem zapalono na niej świeczki. Co za blask! Co za jasność! Nic podobnego jeszcze w życiu nie widziała! Wszystkie gałązki jej drżały ze szczęścia, tak, że na jednej zapaliły się igiełki. To zabolało ją mocno.