Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wonie wygrywały z takim zapałem na strączkach, że poczerwieniały całkiem z wysilenia. Hiacynty fioletowe i pierwiosnki dzwoniły znowu tak prześlicznie, jakby miały prawdziwe dzwonki. Cudowna to była muzyka!
Całe mnóstwo kwiatów wpłynęło z salonu i tańczyły wszystkie razem: stokrotki z fijołkami, złocienie z konwalią, rezeda z groszkiem pachnącym, bławatki, bzy, bratki, róże — wszystkie się całowały i tańczyły, że rozkosz była patrzeć.
Nakoniec księżyc pobladł i zmęczone kwiaty powiedziały sobie: Dobranoc!
Ida także cichutko powróciła do łóżeczka, wsunęła się pod kołderkę i zasnęła. Wtedy śniło jej się znowu wszystko to, co widziała.
Nazajutrz z rana pobiegła natychmiast do stolika z zabawkami zobaczyć, co robią kwiaty w łóżku Zosi. Odsunęła firankę — leżały spokojnie, ale zupełnie zwiędły. Zosia była w szufladzie, gdzie ją włożyła wczoraj, tylko okropnie zaspana.
— Czy pamiętasz, co mi miałaś dziś powiedzieć? — spytała Ida.
Ale Zosia zrobiła bardzo niemądrą minę i nie odpowiedziała ani słówka.
— Wcale nie jesteś dobrą — rzekła Ida — przecież wszystkie tańczyły z tobą!
Odwróciła się od lalki, wzięła bardzo ładne pudełko papierowe, malowane, i włożyła w nie zwiędłe kwiaty.
— Będziecie miały prześliczną trumienkę — powiedziała. — Chłopcy przyjdą po południu i pomogą mi was pochować w ogrodzie, obok kanarka, żebyście obudziły się w lecie jeszcze piękniejsze, niż teraz.