ścią pochodu silniejsze wrażenie, urządzić rodzaj manifestacyi.
— Czyżby kto istotnie?... posłyszałem na Szpitalnej wyraźny łopot sztandaru: wysoko chwiała się biała płachta z napisem: „Wielki kiermasz“!... Zapatrzony popsułem szyk.
— Nie raztiagiwiajsia! płotniej! — wrzasnęło mi nad uchem.
Koło teatru zator dorożek zmięszał nasze szeregi, uporządkowaliśmy się dopiero na placu i okrążywszy ratusz, wstąpiliśmy w gościnnie rozwarte podwoje.
Podwórze, zuchwalsze pokrzykiwania żołnierzy, żelazne wrota, drzwi i znaleźliśmy się przed siatką drucianą, oddzielającą sień od kancelaryi.
Połów dnia tego niewątpliwie udał się. Ludzi było jak nabił ze wszystkich warstw, począwszy od szykownych melonów, jesionek i kaszkietów, do oberwanych łachmanów.