Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

każde słowo pieśni, brzmiącej dokoła Betleemskiej stajenki, nazwisko sędziego i miejsce jego zamieszkania wyszło jej zupełnie z pamięci. Twarz tylko jego rozumna a pełna dobroci i uśmiech pociągający piwnych jego oczu stawały jej często w myśli.
— Spotkam go kiedyś — mówiła sobie, trwając silnie w tem przekonaniu, a wtedy przypomnę sobie resztę. — Barnej pojawiał się także często w zamglonym świecie jej marzeń, ale wyobraźnia jej przekształciła go w rodzaj służącego; wkońcu przyszła do przekonania, że musiał chyba być piwniczym na tym wielkim statku, o który fale morskie biły z taką siłą. Ale najdroższem marzeniem i jedyną przewodnią nadzieją jej życia było odszukanie nieznanego ojca. Pewien drobny napozór wypadek naprowadził pana Clive na myśl, że jakaś tajemnica związana była z losem jego wychowanki.
W jakie sześć miesięcy po wyjeździe jej do Filadelfji pan Percy Clive przysłał z Nowego Yorku małą paczkę, którą uboga jakaś kobieta zostawiła u jednego z jego dependentów, powołując się na adres firmy, pozostawiony jej przez jakiegoś nieznajomego pana. Kazała powiedzieć tylko, że „Nancy“ zwraca ten przedmiot, należący do „małej Maryni“. W pudełku znajdował się złoty łańcuszek, składający się z paciorków misternie rzeźbionych, z których kilku brakowało. Marjorie ułożyła sobie, że to Barnej dał jej te paciorki. Nie nosiła też nigdy tej drogiej dla siebie pamiątki, tylko wydobywała ją czasem z ukrycia, spoglądając na nią z rozrzewnieniem i tęskniąc do chwili, gdy zawisła nad losem jej tajemnica rozjaśni się nareszcie.
Po wspólnej naradzie postanowiono, iż Marjorie pojedzie aż do Washingtonu w towarzystwie pana Randolpha. Wirginja zajęła się gorliwie przygotowaniem wyprawki i zaopatrzeniem podróżnej we wszystkie jej potrzeby. Myrjam ze łzami w oczach pracowała nad szyciem bielizny i sukien, ubolewając, że z ukochaną swoją panienką nie może jechać na południe.
Gdy ostatni ścieg został ukończony, a walizka spakowana, Marjorie, czule i ze łzami żegnana przez wszystkich, puściła się w podróż, stawiając pierwszy krok samodzielny na drodze, która miała ją doprowadzić do celu najgorętszych jej marzeń.




ROZDZIAŁ XVIII.

Pan Percy Clive siedzał przed biurkiem, założonem papierami, w staroświeckim, a opustoszonym przez śmierć ojca domu w Craignest.