Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byłbym go zato surowo skarcił. Wstydzę się za mego syna... i... i gorąco współczuję z tobą, Reginaldzie. Kochałem to dziecię tyle prawie, co i ty...
Regie przyjaznym ruchem dłoń swą położył na ręce pana Wildera.
— Czy sądzisz pan, że ją odszukamy?
— Ajenci policyjni robią mi bardzo słabą nadzieję — smutnie odrzekł pan Wilder. — Ale bądź pewien, że nie omieszkam zaraz wam donieść, gdy trafię na jaki bądź ślad... Czyż ci tak pilno odchodzić, kochany sędzio? Przyprowadź mi jeszcze kiedy twego dzielnego chłopca. Moja żona i ja zawsze szczerze radzi mu będziemy. Czy nie bylibyście tak łaskawi przyjść do nas jutro na obiad?
Ale sędzia wymówił się koniecznością wyjazdu. Zresztą Regie potrzebował spokoju i wypoczynku po tem ostatniem wysileniu. Horacy tymczasem cichaczem wysunął się z pokoju.
Gdy sędzia z synem wyszli, pożegnawszy się uprzejmie z panem domu, Lizeta znalazła na dywanie rękawiczkę Reginalda i szybko pobiegła z nią aż do drzwiczek powozu.
— Panienka tak często wspominała o paniczu, mówiła, że go bardzo, bardzo kocha — łamaną angielszczyzną żywo odezwała się Francuzka — i... i niech mi wolno będzie paniczowi podziękować za niespodziankę, którą pan sprawił panu Horacemu. To niegodziwy mauvais sujet.
Na te słowa popędliwej garderobiany Regie zaledwie mógł się powstrzymać od śmiechu. Kareta odwiozła ojca i syna do hotelu, gdzie Reginald śpiesznie począł się rozbierać, ojciec bowiem kazał mu się zaraz udać do łóżka. Chłopiec czuł się wyczerpanym na siłach.
— Może to nie było na swojem miejscu taką frycówkę sprawić synowi gospodarza domu... — z pewnem powątpiewaniem zaczął Regie — ale...
— Idź spać, mój chłopcze — łagodnie przerwał mu sędzia.
— Dobrze, drogi papo — ulegle odparł syn.
Nastała chwila długiego milczenia.
— Bądź co bądź, możemy jeszcze podać ogłoszenia do gazet — wybuchnął Regie, jakby pod naciskiem natrętnej myśli... — a... aż lżej mi na sercu — dodał, zasypiając — że wypowiedziałem swoje zdanie Horacemu...