Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podniesiony ton żywo toczącej się rozmowy zwrócił uwagę starszych.
— Co tu się stało, Rexie — spytał sędzia, że jesteś taki wzburzony?
— Lili Marston przezywa Marjorie ordynarną Irlandką. Ciotko Heleno, proszę zabronić jej tego. Margie jest naszym gościem, zarówno jak i inni. Nikt nie ma prawa jej ubliżać!
— Nie mówię tego, coby nie było prawdą! — wtrąciła Lili, blada z gniewu. — Słyszałam wczoraj, jak mama mówiła do babci Livingstone, że Marjorie jest ordynarną irlandzką dziewczyną[1] i że nie życzy sobie, abym przestawała w jej towarzystwie. I... i... zabierz sobie swoją grę, Regie!... nie chcę jej!...
— Lili! Lili! — napominała zawstydzona matka.
— Lili! wstydzę się za ciebie! — przemówił sędzia głosem tak surowym, że rozzłoszczona dziewczynka przestała płakać pod wpływem strachu. — Jak możesz poddawać się tak brzydkiemu uczuciu zazdrości względem tego biednego dziecka, które nigdy w życiu swojem nie zaznało żadnej przyjemności! Proszę cię bardzo, niechaj to będzie po raz ostatni!
— Idź na górę i czekaj tam, aż powóz zajedzie — rozkazała mocno podrażniona matka Lili; potem, zwracając się do brata, dodała:
— Dżemsie, mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie?
— Gniewać się... nie, ale ze smutkiem spostrzegam, jak źle prowadzisz dzieci swoje, Heleno — odparł sędzia.
— Lili zostanie surowo ukaraną — zapewniała matka — ale pozwól sobie powiedzieć, bracie, że i ty jesteś bardzo nieoględnym. Do czego doprowadzi ta twoja przesadna filantropja?
— Nie obawiaj się, moja droga, o Rexa jestem spokojny. — Czy mogę ci służyć filiżanką herbaty?
Babcia, spostrzegłszy, że Margie wyszła z pokoju, poszła jej szukać i zastała ją siedzącą na schodach z główką opartą na ramieniu Reginalda, który daremnie usiłował ją pocieszyć i w płaczu utulić.

— Cóż znowu? — wesoło uspokajała babcia. — Margie, kochanie! nic przecie złego nie zrobiłaś, a wtedy godzi się tylko płakać, gdy się ma nieczyste sumienie.

  1. Pogardliwe wyrażenia o Irlandji i Irlandczykach, z jakiemi czytelnik spotka się w ciągu tej powieści, dają miarę, jak brzydko Anglicy obchodzą się z zawojowanym przez nich nieszczęśliwym narodem, dającym jednakże, mimo swego ubóstwa i pognębienia, dowody niezwykłej żywotności i siły moralnej oraz pięknych cnót domowych i narodowych.