Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obłomow zrozumiał, że to wszystko może mieć prawidłowe zakończenie — wyciągnąć do niej rękę z pierścionkiem.
— Tak, tak, tak! — mówił z radosnem drżeniem, a odpowiedzią będzie wstydliwe spojrzenie — zgody. Olga nie odpowie ani słówka, poczerwienieje, uśmiechnie się z głębi duszy, potem oczy jej wypełnią się łzami...
Łzy i uśmiech, milcząco wyciągnięta ręka, potem żywa, wesoła radość, szczęśliwy pośpiech w ruchach, potem długa — długa rozmowa, szept na osobności, pełen zaufania szept dusz, tajemna umowa zlania podwójnego życia w jedno...
Nawet w pustych napozór rozmowach o codziennych sprawach widzieć będą tylko miłość. Nikt nie będzie tak zuchwałym, ażeby śmiał ich obrazić spojrzeniem.
Twarz jego nabrała wyrazu poważnego, surowego.
— Tak — rozmawiał dalej sam ze sobą — to jest świat prawdziwego, szlachetnego i pewnego szczęścia! Ukrywałem dotychczas te kwiaty, wstyd mi było unosić się zapachem miłości, jak młodzieniec, szukać spotykania się, błądzić przy księżycu, podsłuchiwać bicia dziewiczego serca, łowić drżenia jej marzeń... Boże!
Poczerwieniał aż po same uszy.
— Dzisiaj wieczorem dowie się Olga, jakie surowe obowiązki nakłada miłość. Dziś będzie ostatnie widzenie się jej ze mną sam na sam, dziś...
Przyłożył rękę do serca — biło mocno, ale równo, jak powinno bić u ludzi uczciwych. Znowu poczęła go dręczyć myśl, że Olga zasmuci się z początku, kiedy on powie, że trzeba zaniechać wi-