Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
47.

Nie wrócił się wzad, ani w czarowanem
Lesie chciał więcey mieć dalszą zabawę,
Ale się stawił zaraz przed Hetmanem,
Uspokoiwszy y myśl y postawę.
Y tak przy tłumie powiadał zebranem:
„Ia dam o wszystkiem nieomylną sprawę;
Prawda to wszystko, co ci powiadaią,
Że tam lwi ryczą, że gromy trzaskaią.

48.

Wprzód mi się ognie wielkie ukazały,
Które się samy beze drew siliły
Y iako mury wysokie się zdały,
A pokusy ich straszliwe broniły.
Alem ie przeszedł bez urazu cały
Y nie czułem nic, żeby mię paliły;
Po ogniu zima y noc nastąpiła
Y zaś się ze dniem pogoda wróciła.

49.

Ale to więtsza, to cud niesłychany:
We wszystkich drzewach ludzkie dusze żyią,
Głos wydawaią dobrze zrozumiany,
Płaczą, wzdychaią, pod skurę się kryią.
Za każdem razem krew wychodzi z rany,
Ilekroć drzewo sieką, albo biią.
Próżno to: serca ia zto nie mam, aby
Rózgę tam uciąć y znam się, żem słaby“.