Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
44.

Iako więc chory, kiedy przez sen smoku
Abo Chimery obaczy straszliwe,
Choć się domyśla, że to w ciemnem mroku
Zdadzą się tylko widzenia fałszywe —
Boi się przedsię y nie dufa oku
Y radby nogi powrócił lękliwe:
Tak y ten chocia do końca nie wierzy,
Przedcię się boi y okiem wzad mierzy.

45.

Czasem oziębły drży, czasem przezdzięki,
Wielki się rycerz zbyt zagrzany znoi,
Niewiedzieć iako miecz upuszcza z ręki;
Ale namnieysza to w niem, że się boi:
Odszedł od siebie, zda mu sią, że męki
Słyszy swey miłey y że przed niem stoi;
Na wytoczoną krew patrzyć nie może;
Zda się, że w sercu ostre nosi noże.

46.

Tak ono serce, które z swey śmiałości
Y na śmierć samę nigdy nie spuściło,
Teraz dla dawney gorącey miłości,
Fałszywem larwom zwieść się dopuściło.
Potem broń, którą upuścił z litości
Coś z oney gęstwy w pole wyrzuciło,
Tak, że się musiał wrócić zwyciężony
Y w drodze zaś miecz nalazł utracony.