Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
23.

Czwarty kroć słońce na świat wychodziło,
Iako się beli od brzegu odbili,
A w port — bo tego potrzeby nie było,
Do tego czasu ieszcze nie wstąpili.
Przeszedszy morze, kędy się ścieśniło,
W niezamierzone dopiero wchodzili.
Ieśli tam wielkie, gdzie ie ziemia zwiera,
Cóż tam, gdzie ono ziemię w się zawiera?!

24.

Iuż ani Gady zbyt obfitey, ani
Inszych dwu widać; ziemia zuciekała.
Brzegów nie widzą rycerze wybrani.
Niebo — wód, woda nieba dotykała.
Wtem Ubald rzecze: „Powiedz piękna Pani,
Coś na tak wielkie morze zaiechała,
Ieśli tu z świata naszego bywaią
Y ieśli ludzie — gdzie iedziem — mieszkaią?“

25.

Ona im: „Skoro Alcyd pokóy sprawił,
Pobił hiszpańskie y libiyskie dziwy
Y świat wasz przebiegł — tu się iuż zabawił,
Nic chcąc się puścić w ocean wątpliwy.
Y słupy wielkie ręką swą postawił,
Kresy na śmiałość y na dowcip chciwy;
Ale te kresy przezeń zamierzone,
Od Ulissesa beły znieważone.