Strona:PL Goethe - Cierpienia młodego Wertera.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biedaczki i dostrzegłem, z jaką niechęcią żegna się z życiem... jak... Tymczasem one rozmawiały o bliskiej śmierci z taką obojętnością, jak się to zawsze czyni, gdy ktoś obcy umiera.
Rozglądam się wokoło po pokoju, widzę suknie Loty, papiery Alberta, meble tak dobrze mi znane, nawet kałamarz, ogarniam to wszystko spojrzeniem i myślę: — Czemże jesteś dla nich? Naogół przyjaciele lubią cię i cenią, raduje ich czasem twoja obecność i serce twe łudzi się, że bez ciebie obejśćby się nie mogli. Gdybyś jednak oddalił się, gdybyś ich opuścił, czyżby odczuli brak i czyby go czuli długo? Czy strata ta zaważyłaby na ich losie? Tak znikomym jest człowiek, że nawet tu, gdzie posiada zupełną pewność swego istnienia, nawet tu, gdzie obecność jego oddziaływa niezaprzeczalnie na drugich, nawet w pamięci, w duszy swych bliskich, nawet tutaj, trwać może jeno bardzo, bardzo krótko i bardzo, bardzo rychło musi się zamglić i rozpaść w nicości.

27 października.

Myśl, że tak niewiele znaczymy dla siebie wzajem, napełnia mnie taką rozpaczą, że radbym poszarpać sobie piersi i roztrzaskać głowę. Jeśli nie wniosę gdzieś sam miłości, radości, przywiązania, czy rozkoszy, to nie da mi ich nikt inny, a także mimo serca wezbranego szczęściem nie stanę się niczem dla tego, kto jest dla mnie obojętny i oziębły.

Wieczorem.

Posiadam tyle, a wszystko pochłania uczucie dla niej. Posiadam tyle, a bez niej wszystko mi jest niczem.

30 października.

Ileż razy już chciałem jej się rzucić na szyję? Bóg jeden wie chyba, co czuje człowiek, spoglądający ciągle na istotę tak pełną ponęt, a nie będący w możności zdobyć jej. Zdobywanie, jest to przecież rzecz właściwa człowiekowi.