cło miało znaczenie przeważnie opłaty skarbowej od towarów, to myto płaciło się za usługę ludzką, za przewozy, promy, mosty, groble i t. d. Mytnicą, celnicą i celbudą nazywano mały budynek na brzegu rzeki spławnej, przy gościńcu lub moście, gdzie mytnicy, celnicy myta i cła pobierali. Szlachta, spławiająca rzekami zboża i inne towary ze swego własnego urodzaju, a nie skupowane, żadnemi mytami i cłami od nikogo angarjowani być nie mają. (Vol. leg. II, f. 1222). Prawo z r. 1569 postanowiło, iż celnicy, mytnicy i żupnicy mają być dobrze osiedli (t. j. posiadacze nieruchomości) i chrześcijanie. Żydzi myt dzierżawić nie mogli. Instruktarze, ogłaszające wysokość myta, drukowane już były w r. 1531, a w r. 1616 postanowiono, że instruktarz zawieszony być ma przy komorze i że nikt myta płacić nie powinien, aż mu instruktarz pokazany będzie; a któryby celnik nad instruktarz więcej wyciągać ważył się, winę 500 grzywien ma zapłacić. W XVII w. myto prywatne za przejechanie dróg na bagnach, mostów, grobel, zatwierdzone było zwykle po groszu od konia furmańskiego.
Nabiodrki, części zbroi lub boczne szorów końskich, także czworokątna materja, noszona na boku przez biskupów i opatów podczas nabożeństwa.
Nabożeństwo. Po dworach bywały modlitwy ranne, wieczorne, w kaplicy z litanjami i śpiewem, pokropieniem wodą święconą przez kapelana. Wieczorne, wspólne z czeladzią i służbą. Gdzie nie było kapelana, szlachcic sam go zastępował. Gołębiowski opowiada, że jego matka, gdy ojciec był zatrudniony, zasiadłszy z dziećmi i czeladzią wkoło drugiego stołu, śpiewali część różańca, koronkę, godzinki i litanje. W podróży śpiewał co pobożnego pan w powozie z żoną i dziećmi, słudzy na koźle i za karetą lub koczem. Raz Iwanicki, sędzia ziemski włodzimierski, pobożny, lecz surowy dla domowników, jadąc śpiewał:
Kto się w opiekę poda Panu swemu!
Inni wtórowali mu chórem, tylko kucharz na koźle, chcąc rozśmieszyć furmana a nie sądząc, że będzie dosłyszany, śpiewał:
Prosię upiekę, podam panu swemu!
Ale pańskie ucho było dobre. — Co to? Bluźnierstwo! Stój! weźcie go! — Skoczyli hajducy, położyli kucharza, wyliczono mu setkę, może niezbyt zawziętych, bo i pan tymczasem przyśpiewywał; „Panie, daj mu cierpliwość“. Po tej ekspedycyi dorywczej kończono podróż i pieśń pobo-