Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.3 238.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fy, a ze złota nawiązali na nią struny. A wówczas poczęła śpiewać ta polska harfa i wyśpiewywać dawne życie. Czasem huczała jak grzmot w górach; czasem unosiła się nad równinami; czasem w skowronkowych tonach dźwięczała nad polami — błogosławiąca i błogosławiona, czysta jak łza, Boża, jak modlitwa — słodka jak miłość. Aż przyszedł wreszcie do tej naszej harfy największy z mistrzów — Mickiewicz i, położywszy na niej natchnione dłonie, wydostał z jej strun takie jeszcze dźwięki, jakich nie domyślano się przed nim. Pieśń jego kończyła się aż gdzieś na Niebios progu, tak doskonała, tak prawie nieziemska, że wówczas nawet, gdy przestawał grać:

...wszystkim się zdawało,
że wielki mistrz gra jeszcze, a to echo grało...

Echo serc polskich... I wygrał szum naszych lasów, plusk naszych rzek i dżdżów, gromy naszych burz, pieśni naszego ludu — wszystko, co nasza myśl może objąć, serce odczuć, a dusza wyobrazić, jako wzniosłe i jako najpiękniejsze w świecie. Więc zdawać się mogło, że po nim i obok niego nikt nie zdoła już nic dodać tej mowie, że dosięgła już szczytu i że ozdoby a doskonałości nikt już nie potrafi jej przysporzyć. A jednak znalazł się poeta, który to uczynił — i to jest ten, którego rysy widzicie, wykute dłonią mistrza w marmurze.

............
Lećcie u zorzy prosić purpury,
Pereł u rosy, szafiru u chmury,
A może gdzie zawieszona
Na niebie tęczowa nić —
To tęczę wziąć na wrzeciona
I wić, i wić, i wić.

Tak jest! On to uczynił. On nabrał pełnemi garściami pereł, szafirów, purpury, tęczowych blasków, olśniewających djamentów i osypał niemi tę naszą harfę tak hojnie, tak bez miary, że stanęła przed nim i przed nami w niebywałym blasku, przepychu i majestacie — niby Harfa-Królowa, przed którą gną się kolana ludu i schylają się czoła ludu, jak ongi przed harfą Derwida. I oto jego zasługa, jego chwała, jego wielkość. Pokolenia będą czerpały z tych skarbów, pokolenia będą z podziwem i zdumieniem się pytały, jak zdołał i mógł to uczynić? A jednak — uczynił. Zdołał — bo poezja w jego duszy była jak nieprzebrane wody mórz, a mógł — bo tylko zmarłym nie można nic dodać. Przed żywą królową zawsze można uderzyć czołem i przynieść jej skarby w ofierze; ta zaś nasza królowa, którą on obdarzył, była i będzie nietylko żywa, ale i nieśmiertelna“. (Kur. Warsz. nr. 259 z r. 1899).[1]

Mozajki. Rej wspomina o pawimentach czyli posadzkach u możnych panów w kamyki sadzonych, (t. j. układanych), były zatem już znane w XVI w. mozajkowe posadzki w Polsce. Sama nazwa „posadzka“ powstała od posadzania czyli wysadzania podłogi wzorzysto kawałkami kamieni lub drzewa różnej barwy. W zamku królewskim w Warszawie jest w najmniejszym z gabinetów królewskich przepiękny, lubo przez czas już zniszczony, pawiment z mozajki drewnianej, pochodzący z wieku XVII lub następnego. W wielkiej sali zamku podhoreckiego jest posadzka mozajkowa, wyglądająca jak najpiękniejszy kobierzec perski. W zamku oleskim znajdują się także ślady dawnych mozajek i sztukateryi. Antepedjum mozajkowe w kościele Panny Maryi w Krakowie przy ołtarzu Bożego Ciała robił w r. 1704 Franciszek Toriani z pochodzenia Toskańczyk, ale mieszczanin, ławnik i rajca krakowski. W kaplicy Batorego na Wawelu jest także piękne mozajkowe antepedjum. Adam Jarzemski, opisując Warszawę za Władysława IV, mówi, że w pałacu Kazanowskich były posadzki z drobnych kamyków w różne wzory, wyobrażające ptaszki i kruki. W kościele farnym olkuskim jest na nagrob-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Zobacz: Mowa polska.