Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.3 099.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którym choćby najmłodsza karta bije najstarsze we wszystkich innych maściach. „Kozerami dokazywać,“ znaczy atutować. Z upowszechnieniem się kart francuskich a zaniechaniem polskich, wyraz atu, atut (z francuskiego à tout na wszystko) wprowadzony został w miejsce kozery.

Kozernik — ten, co ma często wiele kozer, gracz szczęśliwy, szuler. Rej pisze w „Zwierzyńcu“: „Tracą czas opilcy, ożralcy, kozerowie, co go połowicę zaśpi, a drugą połowicę, jako w błazna a pośmiech obróci.“ Kozernikiem zwał się także strzelec kurkowy, lekką strzelbą uzbrojony, biegnący na przodzie orszaku: „Przodem biegli w strojach tureckich, perskich, tatarskich, tak zwani kozernicy, czyli lekka strzelba“ (Ł. Gołębiowski). Pieśń kozerników, przytoczona z dobrą wiarą, jako dawna przez Gołębiowskiego w jego dziele „Gry i zabawy,“ jest falsyfikatem Majeranowskiego.

Kozubalec. Jeżeli na pustym placu w miasteczku pobudował się Żyd i tym sposobem parafja katolicka traciła widoki jakiegokolwiek dochodu z powyższej przestrzeni na utrzymanie miejscowego kościoła i plebana, prawo zwyczajowe nakazywało wtedy, aby ów Żyd dawał z zajętej ziemi jakąś daninę na rzecz proboszcza. Danina ta nazywała się „kozubalcem“, prawdopodobnie od wyrazu kozub, kozubek, każub, oznaczającego pudło łubiane, kadłub, w którym zapewne owe podarki Żydzi proboszczowi przynosili lub w które, chodząc do nich, zbierano należną od nich daninę. Mamy pod ręką dekret, którym ksiądz Kazimierz Zwierz, sufragan łucki, proboszcz tykocki za czasów kr. Jana Kazimierza, zabrania komendarzom, wikarjuszom, bakałarzom, kantorom, organistom i wszystkiej szkole kościoła w Tykocinie, chodzić po kolędzie do Żydów, „bo Żydzi sami dadzą tak zwany kozubalec dla prepozyta: 2 dukaty i głowę cukru 4-funtową i tyle drugie na włóczebne,“ t. j. na ubogich uczniów szkoły tykockiej, którzy mieli zwyczaj, jak w całej Polsce, kwestować dla siebie po domach czyli chodzić po wołoczebnem. Kozubalcem nazywano powszechnie opłatę uiszczaną przez Żydów na materjały piśmienne dla ubogich żaków, jako obronę od ich napadów. Szkoły kozubalne tak zwano dlatego, że z samych tylko ubogich żaków składały się. „Sprzęty kozubalckie“ były to wszelkie dary przymusowe. Kozubalec wreszcie oznaczał to, co „rebochem“, t. j. wszelką opłatę pobieraną od Żydów.

Kozula, węda z kilku haczykami, na osobnych sznurkach, do głównego sznura przywiązanych, głównie na szczupaki służąca.

Kożuchy. Gallus, wychwalając bogactwa Chrobrego, powiada, że futra kosztowne i nawet nowe poszywano złotogłowiem. Za Kazimierza Wielkiego nosili gronostaje: król, biskupi i kasztelanowie, inni możni używali popielic i kun, szlachta i urzędnicy ziemscy okrywali się na zimę barankami, niedźwiadkami, wilkami i lisami. Że lisy były zawsze niejako oznaką szlachcica, to widać stąd, że już za doby Piastów dawano je urzędnikom niższym. Rej z Nagłowic powiada, że „gdy twój szwagier przyjedzie w kilkadziesiąt koni, trudno będzie poznać który pan, bo każdy z lisim kołnierzem.“ Kożuchy, t. j. futra, nietylko były w Polsce ważnym przedmiotem handlu, ale dopóki panującym służyła wyłączność łowów na grubego zwierza, stanowiły pewną gałąź ich dochodu. Król Jagiełło, skromny w ubiorze, rad chodził w kożuchu baranim, do którego nawykł na Litwie. Synowie Kazimierza Jagiellończyka ubierani byli także w kożuszki baranie.

Krajczy, krający mięsiwo i kołacze dla biesiadników, był to urzędnik na dworach panujących w Polsce, zwany po łacinie incisor, structor. Urząd krajczego po-