Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.2 215.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

własnoręcznych listów do oficjalistów, zarządzających rozległemi dożywotniemi dobrami, rzuca ciekawe światło na domowe życie wielkiej pani, która drobiazgową znajomość i zajmowanie się wszystkimi szczegółami zarządu wielkich dóbr i potrzeb swego dworu nietylko nie uważała za ubliżenie dla wielkiego stanowiska, ale starała się wykazać praktyczną znajomość swoją, oszczędność, przezorność i gospodarność we wszystkich sprawach rolnictwa, porządku i śpiżarni. A jak roztropnie i wysoko ceniono wówczas życzliwość swoich oficjalistów, jednym z dowodów tego są podpisy pod wysyłanymi do nich listami. Jan Klemens Branicki, hetman wiel. kor. (zm. r. 1771), podpisuje się zwykle „życzliwym bratem.“ Hetmanowa zaś wiele listów tak zakończa: „Jestem z szacunkiem, mój komisarzu, Waćpana życzliwa siostra i dobra jego przyjaciółka. J. Branicka.“ Podobnej treści, to jest o dawnej gospodarności, znajduje się 8 artykułów p. t. „Ze starych szpargałów,“ podanych przez Z. Glogera w „Gazecie rolniczej“ z lat 1887—1890.

Gościec, goździec, gwoździec, tak nazywano dawniej chorobę mniemaną, zwaną przez lud „kołtunem“ i bóle w członkach chorobie tej przypisywane, a więc głównie reumatyzm, który dzielono na Goździec mięśniowy, stawowy i sustawowy. „Z goźdźcowatej ostrości soków pochodzą nabrzmienia“ powiada ks. Perzyna w „Nauce cyrulickiej.“ „U ludzi goźdcowatych włosy i kołtony pokręcone wyrastają“ (Sakowicz w „Problematach o przyrodzeniu ludzkim“). „Jest wiele gośćcowatych na Rusi“ (Erazma Syxta „O cieplicach we Szkle“ r. 1780). Gościec lub gwoździec francuski był nazwą dzisiejszego przymiotu, syfilisu.

Gościnność. Miała wiele rozgłosu gościnność ludów starożytnych. Pieśni homeryczne świetny dają obraz gościnności z dawnych bohaterskich czasów Grecyi. Ale pomimo tych poetycznych opisów — jak słusznie twierdzi Nowodworski — w rzeczywistości gościnność starożytna ciasne bardzo miała granice. W Egipcie i w Persyi człowiek obcy poczytywany był za religijnie nieczystego i wszelkie z nim przestawanie zanieczyszczało. U Rzymian obcy nazywał się hostis (wróg). Dla Greka każdy cudzoziemiec był barbarzyńcą, t. j. istotą niższą. Nawet Grek z innego miasta był dla Greka cudzoziemcem, choć już nie barbarzyńcą. W Sparcie nie pozwalano na osiedlanie się Greków z innych miast. Peregrini, jak cudzoziemców nazywano w Rzymie, długi czas zostawali zupełnie po za prawem. Nieludzkość pojęć i praw starożytnego świata nie bardzo łagodziła się prywatną gościnnością, skoro potrzeba było oddzielnych umów i znaków do wzajemnego wyświadczania sobie gościnności. Gościnność wschodnia ograniczała się do obrębu domu, po za którym, t. j. na cudzej dziedzinie, gospodarz mógł złupić i zabić swego gościa. Z prawdziwą gościnnością spotykamy się w starożytności tylko u ludu izraelskiego, u którego wychodzono na spotkanie przybywającego wędrowca, obmywano mu nogi, stawiano posiłek, opatrywano jego służbę i zwierzęta. Taką samą humanitarną gościnnością, jak Izraelici wśród ludów starożytnych, odznaczyli się Słowianie pośród późniejszych narodów Europy. Był zwyczaj stary i powszechny w narodzie polskim, że tak w świetlicy pana jak w izbie kmiotka, na stole, nakrytym u pana białym obrusem lub barwnym kobiercem, a u kmiecia ręcznikiem, leżał wiecznie chleb i sól, z którymi przyjmowano gości w progu obyczajem odwiecznym. Gdy po domach szlacheckich przestano trzymać chleb na stole w izbie bawialnej, pozostał jednak w to miejsce tradycyjny pośpiech w zastawianiu posiłku zaraz po przybyciu gościa do domu. W wielu wszakże wio-