Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.1 276.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lenie na stosie lub chłostę i wypędzenie z miasta. Posądzano najczęściej niewiasty stare, zabobonne i kłótliwe, rzadko obwiniano mężczyzn. R. 1595 wyszła w Krakowie książka p. n. „Pogrom, czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchemickie fałsze jak rozprasza Stanisław z Gór Poklatecki“. Potem część dzieła inkwizytorów: Henryka Institora i Jakóba Sprengera, wydanego w Kolonii p. t. „Malleus maleficarum“, przetłómaczył na język polski i ogłosił w Krakowie r. 1614 p. n.: „Młot na czarownice“ Stanisław Ząbkiewicz, sekretarz księcia Ostrogskiego. Był to niejako kodeks karny w sprawach o czary, żywcem z Europy zachodniej przeniesiony. Inne stanowisko zajmuje dziełko nieznanego autora: „Czarownica powołana, albo krótka nauka i przestroga ze strony czarownic“, ogłoszone w Poznaniu r. 1639 i powtórnie w Gdańsku r. 1714. Podziela ono wprawdzie wiele ówczesnych poglądów na czary, niemało ich jednak poczytuje za zabobon; przy dochodzeniu tego rodzaju przestępstw zaleca oględność i potrzebę nagromadzenia dowodów licznych i oczywistych. W dziełku „Thesaurus Magicus domesticus“ (Kraków, 1637 r.) autor wykłada czarnoksięstwo, które — jak sam o sobie powiada — od lat 37 praktykuje. W „Bibljotece Warszawskiej“ (z kwietnia r. 1844) znajduje się opis ciekawego procesu w r. 1728 przeciw Kazimierzowi Kamińskiemu, który faktycznie zapisał duszę swoją djabłu. Cyrograf ten przedstawiony był w oryginale sądowi krakowskiemu. W drugiej połowie XVIII w. wiara w czary słabnie. Pod koniec czasów saskich, sprawy tego rodzaju w nader małej figurują już liczbie. Za Stanisława Augusta, wiarę w czary — jak twierdzi Wł. Smoleński — ludzie wykształceni uważali za przesąd, z którego drwił „Monitor“ z r. 1767. Potężnie podkopywało wiarę w czary dzieło księdza Jana Bohomolca „Djabeł w swojej postaci“ (r. 1772), równie komedja jezuity Franciszka Bohomolca p. t. „Czary“ (r. 1775) i wiele artykułów po czasopismach ówczesnych. Zdarzały się wprawdzie jeszcze wypadki tracenia czarownic, które jednak wywoływały naganę opinii publicznej. Członek delegacyi sejmowej, wojewoda gnieźnieński, August Sułkowski w przemówieniu z 26 sierpnia 1774 r. potępiał karę śmierci na podejrzanych o gusła i czary, a opinję jego uzasadniał także podkomorzy gnieźnieński Gurowski. Wreszcie na sejmie z r. 1776, na wniosek Wojciecha Kluszewskiego, kasztelana bieckiego, uchwalono osobną konstytucję, zabraniającą dochodzenia czarów za pomocą tortur i karę śmierci za nie zniesiono na zawsze. Ku upamiętnieniu tego zwycięstwa cywilizacyi wybito medal z odpowiednim napisem i w czasopismach uwielbiano tryumf światła nad mrokami zabobonu. A był on tak jeszcze w całej Europie zakorzenionym, że równocześnie prawie w szwedzkiej górskiej prowincyi Dalekarlii, we wsi Mora, wyznaczona przez króla szwedzkiego komisja, wespół z duchowieństwem miejscowem i sędziami, w jednym dniu spalić kazała 72 stare kobiety i 15 niedorosłych dzieci, obwinionych o czary. Niemniej w Bawaryi i Szwajcaryi palono jeszcze wówczas nietylko stare baby, ale i młode dziewczęta. W r. 1770 parlament angielski wydał prawo, mocą którego kobiety, oszukujące mężczyzn sztucznymi wdziękami, skazywane być mają na tę samą karę, jaka ustanowiona jest przeciw czarom. Widzimy z tego, że zniesienie kar za czary nie uprzedziło w Anglii reformy podobnej u nas. Lubo i w Polsce, a zwłaszcza na Rusi, wydarzały się już po wydaniu prawa z r. 1776 wypadki pławienia i męczenia czarownic. Wiara bowiem ludu w czarodziejstwo, ugruntowana wiekami przy pomocy książek, od których w wieku XVI i XVII roiło się w całej Europie, potrzebowała także wieków na jej wykorze-