Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.1 226.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jem św., niesionym przez kapłana do chorych. Bursa oznaczała także życie wspólne t. j. wspólnym kosztem, ze wspólnego worka, kasy, a mianowicie konwikt i kolegjum. „Jadwiga w Pradze bursę litewską, aby się tam uczyli, założyła“ — pisze Bielski w „Kronice“. „Oleśnicki w Krakowie bursę Jeruzalem założył dla studentów“ — piśze Kromer. Na oznaczenie ludzi lub przedmiotów jednakowej wartości mówiono: „Jedna-to bursa“. Przysłowie: „Wierna bursa zje bez obrusa“, znaczyło to samo, co: „Dobra dusza zje bez obrusa“, lub „Dobra duszka zje i z garnuszka“. W bursach szkolnych uczono także młodzież muzyki i śpiewu. Za czasów saskich celowała pod tym względem bursa u jezuitów w Warszawie. W Krakowie, jako stolicy kraju, było najwięcej burs. Przy Akademii Krakowskiej były następne: 1) Jagiellońska — czyli ubogich, 2) Jerozolimska — fundacyi Oleśnickich, 3) Długosza — czyli prawników, 4) Filozofów — fundacyi Noskowskiego, biskupa płockiego, 5) Staryngielska i 6) Śmieszkowicza. Oprócz tych były jeszcze przy akademii w różnych epokach i inne. Z czasem, gdy Kraków zubożał, fundusze tych burs przepadły, a gmachy poszły w ruinę; dwie tylko pozostały: „Jerozolimska“ i „Filozofów“, lecz i te w r. 1851, podczas olbrzymiego pożaru ogień zniszczył, poczem na bursę obrócono gmach św. Barbary przy Małym rynku, gdzie pod dozorem senjora (był takim w ostatnich czasach prof. un. Malinowski) istnieje dotąd dla ubogiej szkolnej młodzieży. Bliższe szczegóły o urządzeniu pierwotnych burs ob. pod wyrazem: Szkoły dawne.

Buruńczuk, tatarskie płótno przezroczyste, dawniej sprowadzane do Polski na zasłony w oknach, na zawoje czyli namiotki wieśniaczek i na suknie kobiece.

Buty. Jaka w ubiorach dawnej szlachty i mieszczan, taka i w obuwiu była rozmaitość. Noszono raz obszerne, to znowu ciasne, cholewy do kroku prawie sięgały i sznurkami przywiązywane były; wykładać je zaczęto — i stąd później sztylpy gładzone powstały; skracane nareszcie cholewy — zniżyły się do półbucików i ciżemek. Przyszwa czyli stopa miała nosy czyli końce zaokrąglone, śpiczaste, ucięte, zakrzywione, blaszką obijane. Skóra bywała prosta, palona, elastyczna, fałdowana, rybią zwana, szara — do woskowania czyli szuwaksu, z czarną wyprawą, kolorowa — zwana safjanem. Nogi obwijano do butów chustą płócienną latem, w zimie kuczbają i takowe płaty zwano onuczkami. Jan Kl. Branicki, hetman wiel. kor., zawsze używał onuczek. Buty wyściełano słomą, czyli wiechciami. Wiechci używali senatorowie i hetmani; do chłopców, hajduków i pajuków należało codzień przycinać je albo słomę w ręku wymiąć. Pod koniec czasów saskich, panowie zamienili onuczki na skarpetki i meszty tureckie, a wiechcie na podeszwy pilśniowe; wielu jednak utrzymywało, że słoma bardziej ciepło utrzymuje, osusza i codzień odmieniana — sprzyja ochędostwu. Buty kolorowe, od wielkiego stroju, bywały haftowane drucikiem lub nicią srebrną i złotą. W w. XVII robiono obuwie z najprzedniejszego safjanu, zwanego tekin, czerwonego lub żółtego, tureckiego lub wołoskiego. Szewcy niemieccy i francuscy dostarczali najwytworniejszego obuwia, polscy zaś używali czabanów czyli skór podolskich, ruskich i słynnych juchtów: bielskich, słuckich, mińskich, kowalskich, litewskich, gdańskich. Buty z „tekinu“ kosztowały złotych ówczesnych 8, tureckie 7, wołoskie 4 gr. 10, podszycie złoty 1 gr. 20. Ks. Kitowicz powiada, że za panowania Augusta III używane były buty trojakie: żółte, czerwone i czarne. Napiętek u buta, łubem drewnianym wśrodek włożonym umocowany, pod piętą podkówka żelazna wysoka na 3 palce, u panów pobie-