Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.1 189.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prasza się malowidła na płótnie w wielkim stylu: byłby to odpowiednik do kazania Skargi — bez słów, a pełen grozy. Bielski w kronice powiada o Stańczyku: „Błaznowie prawdę często żartem rzeką; jakoż u Zygmunta Stańczyk błazen był osobliwy“. Mik. Rej w „Wizerunku“ tak opisuje współczesny wygląd błazna: „Błazenek w kukle z cepami, pas miał okowany, uszy jak u sarny, na nich wiszą dzwonki, a cepy na pstrym kiju z lisiemi ogonki“. Mączyński w słowniku z r. 1564 łacińskie stulle arrogans — tłómaczy na wierutny błazen. Rej gdzieindziej pisze w Wizerunku:

Nie czyń z siebie błazna, lecz gdy co śmiesznego
Możesz poczciwie wtoczyć — nie wstydaj się tego.

„Nie bądź błaznem, kiedy nie możesz być wielkim panem“ — czytamy w zbiorze starych przysłów Rysińskiego. „U Bogaśmy tu wszyscy jako błazenkowie, a zarówno ubodzy jako i królowie“ — pisze Rej. Z dawnych przysłów i wyrażeń przytoczymy tu jeszcze niektóre: 1) „Błazen starego króla“ (tak dworacy Zygmunta Augusta nazywali ironicznie dworzan i ulubieńców jego ojca, Zygmunta I). 2) „Błazeńska rzecz niema odpowiedzi“ (Rysiński). 3) „Błaznowi na gębie grają“. 4) „Błaznów siać nie trzeba, sami się rodzą“. 5) „Dość na jednym błaźnie w domu“ (Gorczycki). 6) „Poznać błazna i bez dzwonków“. 7) „Szkoda temu strawy, kto ma z błazny sprawy“. 8) „Trudno z błazny na zające“. 9) „Wielka odmiana — masz z błazna pana“ (Bratkowski). 10) „Żadna biesiada nie może być bez błazna“ (Rysiński). Na zakończenie przytaczamy tu kilka szczegółów z przeszłości: Roku 1522 król Zygmunt I udał się do Niepołomic z małżonką królową Boną i całym dworem na łowy i szczwanie przywiezionego mu olbrzymiego niedźwiedzia. Król i królowa konno i mnóstwo dworzan otoczyli to miejsce, gdzie miano szczwać niedźwiedzia. Skoro go w gaju blizko Wisły ze skrzyni wypuszczono, rzuciły się nań psy ogromne, z których on wiele poranił, resztę rozpędził. Ożarowskiego podkomorzego królewskiego przewrócił z koniem. Krajczego Tarłę, który rzucił się nań z oszczepem, powalił na ziemię. Królowa przestraszona gdy niedźwiedź biegł w jej stronę, zaczęła uciekać, ale rumak jej potknął się, a królowa brzemienna spadła, co stało się powodem poronienia syna. Stańczyk, uciekając przed niedźwiedziem, spadł także z konia, a gdy król śmiał się z niego, że począł jak rycerz, a skończył jak błazen, Stańczyk urażony, bo był z urodzenia szlachcicem, miał odrzec: „Większe to błazeństwo mieć niedźwiedzia w skrzyni i na swoją szkodę wypuścić“. Gdy raz widział, jak niedomagającemu królowi stawiano pijawki, zawołał: „Są to najprawdziwsi dworzanie i przyjaciele królów“. Kiedy raz w Wilnie na zamku szczwano niedźwiedzia i psy niechętnie go brały, a król zrobił uwagę, że musiały być okarmione, Stańczyk na to: „Miłościwy królu, każ tylko pisarze swe puścić, tym nic nie wadzi, by się niewiem jak objedli, przecie zawsze dobrze biorą“. Gdy król nie dał mu raz podarku w sukniach na rok nowy, jak wszystkim dworzanom rozdawał, Stańczyk rzekł: „U mnie rok stary, bo suknia nie nowa“. Gdy raz wielu panów szydziło sobie z Bieńka, który był trefnisiem na dworze kanclerza Szydłowieckiego, ten, udając nadąsanego, poważnym odpowie im głosem: „Znajcież waszmość panowie, iż nie lada pan ze mnie i większy od kanclerza, bo on ma jednego błazna do zabawy, ja zaś mam tylu, ilu tu jest mościpanów“. Jan Dzwonkowski w „Statucie“ swoim z czasów Zygmunta III daje wierszem przepisy błaznom polskim, jak mają postępować i czem bawić swych panów. Jest to podobno jedyny utwór w piśmiennictwie naszem, poświęcony trefnisiom nadwornym. Ostat-