Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.1 098.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie rozpoznałby lepiej ludzkich skłonności, żaden fizjonomista nie poznałby tak dokładnie natury ludzkiej z twarzy, ruchów i ogólnego wejrzenia, jak ci ojcowie babińscy. Miejsce zebrań nazywano giełdą (gelda), zapożyczywszy tej nazwy od gdańszczan. Babińczycy przechwalali się, że posiadają przywileje królów, cesarza, a nawet papieża, zatwierdzające ich rzeczpospolitą. W roku 1582, kiedy Sarnicki pisał Annales — Kaszowski żył jeszcze, Pszonka zaś już przed dwoma laty przeniósł się do wieczności. Sarnicki przytacza nagrobek, napisany wierszem łacińskim temu założycielowi towarzystwa babińskiego, oraz dwie następujące anegdoty: Oto pewnego razu zapytał się Pszonki Zygmunt August, czy babińczycy mają także swego króla, — na co Pszonka miał odpowiedzieć: — „Uchowaj Boże, najjaśniejszy panie, ażebyśmy za twego życia mieli myśleć o wyborze innego króla; panuj tu i w Babinie“. Król miał się roześmiać i całe otoczenie jego śmiechem wybuchnęło. Druga anegdota Sarnickiego opowiada, że kiedy raz w pewnem towarzystwie mówiono o starożytnych monarchjach: perskiej, babilońskiej i rzymskiej, jeden z babińczyków zauważył, że rzeczpospolita Babińska jest starszą od wszystkich innych. Po Sarnickim nikt nam przez lat 30 nie przekazał żadnych wiadomości o Babinie. Dopiero w r. 1617, gdy syn założyciela rzeczypospolitej Babińskiej, Jakób Pszonka, wydawał córkę swoją Katarzynę za Mikołaja Stradomskiego, znalazło się dwuch poetów: Bartłomiej Wrześnianin i Jan Kmita, którzy, zwyczajem wówczas powszechnym, wystąpili z panegirykami z powodu tego wesela. W panegiryku Kmity jest kilka nowych anegdot babińskich. Np. jedna opowiada, że któś został historykiem babińskim, bo widział dzwon z gliny iłżeckiej, w który jak uderzą w Krakowie, to po ośmiu tygodniach w Rzymie go słychać będzie. — Inny babińczyk opowiadał o dzikim wieprzu, który mając wybite przez myśliwych oczy, prowadzony był przez swego „syna“, młodego dzika, trzymając się zębami jego ogona. Myśliwy ustrzelił młodemu ogon, a gdy ten uciekł i stary został „z chwostem w pysku“, ujął za ten „chwost“ i przyprowadził wieprza do zamku swego, o dwie mile odległego. — Kiedy podstolego Garnysza ominęło starostwo sandeckie, dano mu wielkorządztwo w Babinie. — Dymitrowski Stanisław, dziad Kmity po kądzieli, widział na Mazowszu bróg ogórków, konia mającego tam głowę gdzie ogon, w Sochaczewie przetak pełen deszczowej wody i wełnianą siekierę. Zgodnie z Wrześnianinem, Kmita zalicza do cechu babińczyków „miodopłynnego pisoryma“ Kochanowskiego, Reja „w polski rym łacnego“, Trzycieskiego, Paprockiego i Sępa (Szarzyńskiego). Wzmiankuje także o jakichś „rejestrach skarbowych“ rzeczypospolitej, o „prawach porządnych“ i o „wakansach“. Wrześnianin i Kmita nadzwyczaj mało uzupełnili opis Sarnickiego, który pozostawał długo jedynem źródłem do początków rzeczyp. Babińskiej, powtarzany dosłownie przez Hartknocha (r. 1694) i Chwałkowskiego (r. 1696). Dopiero w r. 1818 ksiądz Szaniawski, dowiedziawszy się znacznie więcej o Babinie, czytał o nim na posiedzeniu publicznem Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, czerpiąc treść z aktów babińskich, które do bibljoteki puławskiej książąt Czartoryskich dostały się ze Szwecyi, gdzie zawiezione przez Szwedów, odszukał Felicjan Biernacki i przywiózł z powrotem. Ks. Szaniawski zakończa swój odczyt wzmianką o podobnych towarzystwach niegdyś we Francyi i Włoszech. A i w Warszawie r. 1807 zawiązało się było towarzystwo pod nazwą Betomanie, złożone z Polaków i wojskowych francuskich. „Członki towarzystwa tego zgromadzali się na obiady