Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.1 027.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„dla grzechów zapomnianych“. Na dowód, że język polski był już w XV wieku tak samo wyrobiony jak w XVI, przytoczymy tutaj z agendy, wydrukowanej w Gdańsku r. 1499, pytania kapłańskie przy dawaniu ślubu, nie zmieniając brzmień wyrazów, tylko pisownię owoczesną na dzisiejszą. Mając udzielić sakrament małżeństwa, kapłan stawiał u ołtarza mężczyznę po swej prawicy, niewiastę po lewicy, pytał ich o imiona i mówił: „Podług urzędu kościoła św., pytam ciebie N. i też ciebie K., jeśli wy żądacie wstąpić w stadło małżeńskie? Odp. Żądamy. N. i K. wiedzcie, iż wszelki człowiek chrześcijański, który chce przyjąć świętość małżeństwa świętego, ten ma mieć naprzód czyste sumienie dla tej przyczyny. Bowiem gdyż Bóg Wszechmocny daje łaskę swoją przy każdej świętości, tedy człowiek nie ma mieć żadnej przekazy (przeszkody) ku przyjęciu łaski Jego, ale ma być czysty od wszelkiego grzechu śmiertelnego; wtóre — ma być wasz umysł dobry tako, iż wy w tem stadle chcecie żyć ku czci i ku chwale boskiej i ku waszemu zbawieniu dusznemu.“ Dalej mówi kapłan: „Wtóre pytam ciebie N., jeśliś ty (jesthlesz thi) nie ślubił żadnej inszej, krom tej panny albo pani K., która podle ciebie stoi? Albo jeśli też nie macie między wami niektóre bliskości krewne?“ Narzeczony odpowiada, a kapłan czyni toż samo pytanie narzeczonej i odbiera jej odpowiedź. Po raz trzeci kapłan zwraca się do narzeczonego i mówi: „N., widzisz, iż K., która podle ciebie stoi, z łaski Bożej jest zdrowa, ale jeśliby pod czasem miły Bóg przepuścił na nią niektórą niemoc, albo też niektóry niedostatek, ślubiszże (silijubisch) ją nigdy nie opuścić? Odp.: Ślubuję“. W tenże sposób zapytuje narzeczoną. Teraz bierze ręce obojga, łączy je i mówić każe mężczyźnie: „Ja N., biorę ciebie K. za moją własną żonę i ślubuję tobie chować wiarę małżeństwa świętego aż do mej śmierci: tako mi Bóg pomóż, Panna Marja i wszyscy święci“. Narzeczona przysięga podobnie, poczem kapłan bierze obrączkę ślubną od narzeczonego, mówiąc do obojga: „Boże Wszechmocny! daj wam szczęście i duszne zbawienie w tem stadle waszem“. Błogosławi pierścionek i oddaje panu młodemu, który przyjąwszy go trzema palcami wkłada na czwarty palec (annularis) lewej ręki swej narzeczonej. Kapłan mówi wtedy: Annulo suo subarravit me i t. d. Ksiądz S. Ch. w Encyklopedyi kościelnej (Warszawa, r. 1873 t. I str. 69) wykazał szczegółowo wszystkie różnice (niewielkie zresztą), jakie zachodzą pomiędzy rytuałem dzisiejszym i przepisami dawnych agend polskich z wieków XV — XVII. Kto wolał zostać księdzem niż gospodarzem, mówiono o nim: woli czytać agendę niż orać grzędę.

Agent. W sądach kanclerskich, czyli asesorskich, gdzie rozstrzygano sprawy miejskie w najwyższej instancyi, obrońcy, zwykle nieszlachta, dzielili się na patronów i agentów. Agent był właściwie sekretarzem, dependentem patrona. Palestranci grodzcy warszawscy, sama szlachta, zwali tych agentów torbiferami, że dokumenta i księgi za swymi pryncypałami nosili na sądy w torbach płóciennych. Agentów powinnością było: pisać sumarjusze, przepisywać na czysto instancje, przeglądać często rejestra sądowe dla wiadomości jak daleko są sprawy ich pryncypałów i przepisane z rejestru, który wszedł na stół, mieć przy sobie na pogotowiu; a oprócz tych obowiązków mieć nogi nieleniwe do wszelkich usług dla jegomości pana patrona i jejmości pani patronowej, czasem nawet po pietruszkę na rynek, albo do szewca po trzewiki. Do takich usług używani byli tylko nowicjusze i ci, którzy mieli stancję i stół od pryncypała; którzy zaś utrzymywali się własnym kosztem, albo mieli po sobie młodszych, pilnowali tylko pióra i rzeczy sądowych. Promocja do