Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/513

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzień, który, jeśli sobie dobrze przypominacie, za rządów Neinfili pobożnie spędziliśmy, wstrzymując się od wesołych opowieści. Podobnie postąpiliśmy w sobotę. Pragnąc naśladować dobry przykład Neinfili, uważam, że obyczajną będzie rzeczą, gdy jutro opowieściom spokój damy, a natomiast pomyślimy o zbawieniu dusz naszych.
Wszystkim podobała się bardzo przemowa królowej. Tymczasem większa część nocy już przeszła. Co widząc, królowa wraz ze wszystkimi na spoczynek się udała.


Promienie słońca zabłysły już na szczytach wysokich gór, mrok zniknął i najdrobniejszy przedmiot dobrze rozeznać można było, gdy królowa z całem towarzystwem ze snu powstawszy, odbyła krótką przechadzkę po rośnej trawie a potem o drugiej godzinie dnia udała się z całem gronem do pobliskiego kościoła. Po wysłuchaniu mszy powrót do domu nakazała. Po obiedzie trwały przez pewien czas śpiewy i tańce, poczem królowa pozwoliła wszystkim użyć spoczynku lub rozrywki wedle woli. Gdy zaś słońce połowę swej drogi przebyło, zebrali się wszyscy, zgodnie z rozkazem królowej, koło fontanny, zasiedli w zwykłym porządku i Neinfile, której zaczynać wypadło, w te słowa zaczęła: