Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/512

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O niech twa ręka w piersi moje rzuci
Promień nadziei — a odkwitnę cała.

Jakiemiż słowy wypowiem, co czuję —
Ten płomień, co mnie trawi bez pomocy,
Co sercu nie da spocząć w dzień ni w nocy.
Szczęściem napawa, a wraz i morduje.
Cierpienia zmysły moje odrętwiły,
Dłużej już czekać nie starczy mi siły!
Jeżeli dobroć twa męki nie skróci,
Ucieknie dusza moja z kajdan ciała!

Więc powiedz, czy cię ujrzę kiedy jeszcze
Na onem miejscu, gdziem wypiła jady
Z ust twych, palące razem i złowieszcze?
Za miłość moją, nieznającą zdrady,
I ból tak długi, pokorny i niemy —
Powiedz mi, kiedyż znów się tam zejdziemy,
Daj krótko czekać, a niech czas się zwróci
Niech się zatrzyma, gdy cię będę miała!

O wtedy przeklnę postokroć tę chwilę,
Gdym pozwoliła odejść ci od siebie;
Już się nie oprę twoich pragnień sile,
Wszystko, ach wszystko, uczynię dla ciebie:
Słuchaj — mój okrzyk ciszę nocną kłóci —
Przyjdź, mój małżonku, czekam drżąca cała.

Piosenka Filomeny dała całemu towarzystwu poznakę o nowej i szczęśliwej w jej życiu miłości. Ponieważ ze słów jej wnieść można było, że nietylko oczy nasyciła, niektórzy z obecnych głośno zazdrościli jej szczęścia. Gdy się wreszcie uciszyło, królowa, przypomniawszy, że nazajutrz piątek przypada, powstała i odezwała się uprzejmie:
— Wiadomo wam, szlachetne damy, a takoż i wam, młodzieńcy, że jutro jest dzień, poświęcony rozpamiętywaniu bolesnej męki naszego Zbawiciela,