Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swojej żony z zapytaniem, rzekomo od księdza, czy wiadoma osoba nawiedziła ją znowu. Żona, wiedząc dobrze, kto posłańca przysłał, odrzekła, że tej nocy człeka tego u niej nie było i że, jeśli przez dłuższy czas on nawiedzać jej nie będzie, to być może, iż uda się jej zapomnieć o nim, czego zresztą bynajmniej nie pragnie.
Podobna scena powtórzyła się następnej nocy i następnego dnia. Zazdrośnik w ciągu wielu nocy czatował na księdza, a żona jego tymczasem życia z miłośnikiem używała. Mąż jednak wreszcie nie wytrzymał i pewnego poranka spytał żony z gniewną miną, co na ostatniej spowiedzi księdzu wyznała. Białogłowa odrzekła, że nie powtórzy mu tego, nie byłoby to bowiem uczciwą ani religijną rzeczą. Zazdrośnik, niezdolny dłużej panować nad sobą, zawołał:
— O kobieto bez sumienia! Otóż na złość tobie wiem, coś mu powiedziała, i żądam teraz wyznania, kim jest ten ksiądz, w którym się tak zadurzyłaś i który całe noce z tobą spędza! Mów, albo cię uduszę!
Żona odrzekła, że kłamstwem jest, jakoby jakiegoś księdza kochała.
— Co? — wykrzyknął mąż. — Nie wyznałaśże tego sama na spowiedzi? — Tu powtórzył własne jej słowa i dodał:
— Ośmielisz się temu zaprzeczać?
— Może być, że ksiądz, który mnie spowiadał, opowiedział ci o wszystkiem. Chciej wierzyć jednak, że milejby mi było, gdybyś te słowa wprost ode mnie usłyszał — odrzekła żona.
— Powiedz mi zaraz, jak się zowie twój miłośnik — ksiądz?
Białogłowa odparła z uśmiechem:
— Podobneż to do wiary, aby prosta białogłowa wodziła za nos rozumnego człeka, wiodąc go, niby barana na rzeź? Ale to nie dziwota! Od chwili gdy szatan zazdrości tobą owładnął, straciłeś rozum, a głupota twoja dobrą cześć moją naszczerbiła. Myślisz, że oczy moje są tak ślepe, jak twoje podejrzenia? Wierę, tak nie jest! Widziałam bowiem i poznałam odrazu, kto słuchał mojej spowiedzi w dzień Bożego Narodzenia. Ponieważ wiedziałam dobrze, żeś mnie chciał podejść tym sposobem, dlatego też pozwoliłam ci łudzić się dotąd, że ci się podstęp udał. Gdybyś był istotnie rozumnym człowiekiem, za jakiego się uważasz, nie byłbyś się starał taką drogą dowiedzieć się o tajemnicach swojej żony, a przytem pojąłbyś odrazu, co moje słowa przy spowiedzi znaczyły. Powiedziałam ci, że kocham księdza — czyż jednak nie przebrałeś