Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rarda z Villemagna, którą to ostatnią relikwję podarowałem niedawno panu Gherardowi di Bonsi z Florencji przez wzgląd na osobliwą cześć jego dla swego patrona. Nakoniec podarował mi jeszcze patrjarcha jerozolimski kilka z owych węgli, na których wielki męczennik, Święty Wawrzyniec, upieczony został.
Wszystkie te drogocenne szczątki przy sobie noszę, a i teraz mam je tutaj, do kupy zebrane. Jednakoż przeor mój nie pozwolił mi pokazywać ich do tej pory, aż się przekona o ich prawdziwości. Obecnie właśnie dostateczne się znalazły dowody, bądź w listach patrjarchy, bądź też w cudach, sprawionych przez same relikwje, tak iż pozyskałem prawo pokazywania ich nabożnemu ludowi. Przez troskliwość chowam każde z tych świętości w oddzielnych puzdrach i szkatułach. Dwa z tych puzder, w których się mieszczą węgle Św. Wawrzyńca, tak są podobne do siebie, że często jedno za drugie biorę, co nawet i dzisiaj mi się przytrafiło. Nie uważam tego jednak za dzieło przypadku, ale za zrządzenie Opatrzności boskiej, która mi tym sposobem chce przypomnieć, iż za dwa dni uroczystość Św. Wawrzyńca przypada. Bóg pragnie, abym widokiem tych węgli, które sos, płynący z pieczonego ciała Św. Wawrzyńca, ugasił, gorącą cześć w sercach waszych dla tego męczennika zapalił.
Odkryjcie tedy głowy, dzieci moje, i przystąpcie bliżej, aby z czcią i z trwogą świętą tym węglom się przyjrzeć. Pierwej jednak dowiedzcie się jeszcze, że, kto jednym z tych węgli naznaczony zostanie, tego żaden ogień nie spali!
Rzekłszy te słowa, brat Cipolla zaśpiewał pieśń na cześć Św. Wawrzyńca, a potem otworzył puzdro i węgle z niego wyjął. Na ten widok tłum zatrzymał się, pobożną trwogą zdjęty, wnet jednak wszyscy, depcząc się i dusząc wzajemnie, rzucili się ku mnichowi. Każdy prosił o dotknięcie i naznaczenie węglem świętym. Wówczas brat Cipolla wziął węgiel do rąk i jął kreślić mężczyznom i kobietom na kaftanach i sukniach tak wielkie krzyże, jakie się tylko tam pomieścić mogły. Zaręczał przytem ludowi, że węgle, na kreślenie krzyży zużyte, zpowrotem w szkatule odrosną.
Takim oto sposobem brat Cipolla mieszkańców Certaldo, nie bez wielkiego dla nich pożytku, w krzyżowych rycerzy zamienił, tych zasię, którzy myśleli, że mu figla spłatają, w przykry zawód i w zawstydzenie wprawił. Dwaj krotochwilnicy, kazaniu jego przytomni, ujrzawszy, jak się, dzięki swej chytrej sztuczce, z trudnego położenia wydobył, tak się śmiać poczęli, że o mały włos ze śmiechu się nie rozpukli. Gdy tłum się rozszedł, podbiegli do brata Cipolli, odkryli mu winę swoją i wśród wybuchów głośnej wesołości zabrane pióro mu